Opowiadania erotyczne :: Mandat cz.1

Lubię jeździć samochodem. Mam porządne, prawie nowe, fajne auto znanej marki. Duży silnik pozwala na niezłe przyspieszenie, a jak trzeba to i sporo ponad 200 km/h też pojedzie. Lubię niekiedy przydusić, choć nie zdarza się to zbyt często, jestem raczej ostrożny. Po za tym, co tu gadać, nie jestem gówniarzem, który siada za kierownicę i zapomina o mózgu. Mimo, że już kiedyś przekroczyłem czterdziechę trzymam się całkiem nieźle; bieganie i siłownia pozwalają utrzymać jako taką formę i wygląd. Ubieram się w ciuchy raczej lepszych marek, wolę kupić mniej, ale jakościowo lepsze. Do tego odpowiednia woda, lekki zarost – to wszystko podoba się kobietom. Przynajmniej tak mówią!
Jestem sam, nie mam żony, ani dzieci, mieszkam w swoim przytulnym, niezbyt wielkim domku na dużej działce. Dzięki temu, że wokół rosną drzewa i krzaki mogę czuć się komfortowo, nie widzę nigdzie wścibskich oczu ciekawskich sąsiadów, czy raczej sąsiadek. Nie znaczy to, że żyję w izolacji, nie, absolutnie. Przyjaźnimy się sąsiedzko wszyscy, nikt nie odmówi nikomu pomocy w razie jakiejś potrzeby. Ale ja lubię spokój, stąd taka trochę izolacja od świata. Mam swoje nawyki, przyzwyczajenia, nie będę ich zmieniał, bo komuś się nie podoba. Ot, choćby chodzenie nago w domu, czy po ogrodzie. Lubię łazić na golasa, sprawia mi to przyjemność.
Pracę mam nie standardową, muszę zrobić swoje, skasować zwykle niezłe pieniądze i mam luz na kilka dni; nie jestem zachłanny na kasę. Tak było też wtedy...
Mając kilka wolnych dni pojechałem sobie do Kołobrzegu. Raz, że podoba mi się to miasto, dwa – zawsze można wyrwać tam jakąś ryczącą czterdziestkę spragnioną mężczyzny między nogami i w cipce. Jeżdżę tam dość często, odpowiada mi klimat miasta; zawsze zatrzymuję się w tym samym pensjonacie. Gospodarze znają mnie dość dobrze, nie robią wymówek, kiedy odwiedzają mnie jakieś panie, choć to nie są to aż tak częste wizyty, jak bym sobie tego życzył. Teraz też poznałem fajnego rudzielca; o dziwo, mieszkanka Kołobrzegu! Zwykle podrywam turystki, lub kuracjuszki, a tu taki fart! Mieszkała od kilku dni sama, dzieciaki były na wakacjach, a z mężem rozwiodła się cztery lata temu. Cały czas była sama, w końcu kiedyś zachciało jej się "do ludzi", więc wybierała się do miasta. Potem opowiedziała mi, że ze mną to była jej trzecia przygoda w ciągu roku. Nie chciała się z nikim związać, ale potrzebowała trochę czułości, namiętności i seksu...
Spotkaliśmy się przypadkiem w fajnej kafejce, w nazwie coś od saksofonu, schodziło się stromymi schodkami do piwnicy. Fajny klimat, dyskretna muzyka w tle, a przy barze ona. Całkiem ładna lwica z rudą burzą na głowie, kobiecych kształtów, fajny biust prawie odkryty dużym dekoltem, na pupie mała czarna, zgrabne nogi w pończochach i bardzo wysokie szpilki na małych stopach. Stała oparta plecami o ladę baru, popijała jakiegoś drinka i rozglądała się po lokalu. Nasze spojrzenia spotkały się, skinąłem lekko głową. Uśmiechnęła się zalotnie, pokiwała na mnie palcem. Jak tu nie posłuchać tak interesującej kobiety? Podszedłem, przedstawiłem się.
- Dobry wieczór, jestem Karol. Widzę, że szukamy tego samego...
- Cześć, Lena, a ty czego szukasz? - patrzyła mi cały czas w oczy nie puszczając dłoni.
- Raczej kogo szukam.
- Kogo?
- Teraz wiem, że ciebie. Spędzimy razem wieczór? - moja propozycja była jasna.
- Wyglądasz interesująco, a jaki jesteś? - przechyliła głowę, taksując mnie od stóp do głowy.
- Jeszcze lepszy, niż wyglądam. To co? Zmieniamy lokal? Wiesz, gdzie tu można potańczyć?
- O, tancerz! Tak, znam, to niedaleko, możemy się przejść.
Uregulowałem jej rachunek, objęci w pasie wyszliśmy na zewnątrz. Lena odwróciła się do mnie, ujęła moją twarz w dłonie i przywarła do mych ust, penetrując moją gębę zwinnym języczkiem. Hmmm... Zaskoczyła mnie, myślałem, że trochę będę musiał się postarać, a tu proszę, dupeczka podana jak na tacy! Oderwała się w końcu ode mnie.
- Wiesz co? Nie mam zbytniej ochoty na tańce, może pójdziemy gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał? - znowu mnie zaskoczyła – Mieszkasz na prywatnej kwaterze?
- Nie, w motelu – podałem nazwę. - Może my pojechać do mnie, nie widzę problemu.
- Ale ja widzę. Widzisz, pracuję tutaj w urzędzie miasta, więc wiele osób mnie zna. Nie chcę głupiego gadania i plotek na swój temat, proponuję zatem przejść się do mnie, mieszkam tuż przy Rynku.
- Jak chcesz, to twoja decyzja. Jest po drodze jakiś sklep?
Kupiłem prezerwatywy, butelkę wina i francuski ser do niego, zestaw bardzo smaczny. Po chwili byliśmy przed blokiem Leny. Weszła pierwsza, ja minutę później wślizgnąłem się dyskretnie przez lekko uchylone drzwi. Kobieta stała w korytarzu, czekała.
- Karolu, nie znoszę pruderii, ani jakiegoś czarowania się, powiem więc prosto z mostu. Mam nadzieję na fajny seks z tobą. Tam, w knajpie tylko na ciebie spojrzałam i już mi się spodobałeś, czekałam, kiedy mnie dojrzysz – mówiąc to rozbierała pomału siebie i mnie – Nie uwierzysz, ale byłam tam pierwszy raz od chyba pięciu, albo sześciu lat!
- Też cię zauważyłem zaraz po wejściu; widziałaś, że nawet nie zdążyłem zamówić drinka – pomogłem rozpiać pasek od spodni i rozporek, sam zdjąłem biustonosz z kształtnych piersi.
- Widocznie to przeznaczenie... Ty pierwszy pod prysznic, czy ja? - zdjęła figi, zsunęła pończochy. - Ręczniki są na szafce, weź któryś i idź pierwszy
- Może razem...
- Nie, kabina jest bardzo mała – prawie wepchnęła mnie do łazienki.
Po szybkim tuszu, owinięty tylko ręcznikiem, wkroczyłem do pokoju. Lena zwinnie ominęła mnie i naga zamknęła się w toalecie.
Rozglądałem się po mieszkaniu, patrzyłem na zdjęcia, na których była moja gospodyni z młodymi ludźmi, domyśliłem się, że to jej dzieci. Zerknąłem przez uchylone drzwi do drugiego pokoju, łóżko było rozścielone, najwidoczniej liczyła na przygodę. Usiadłem w fotelu, zacząłem przeglądać jakieś kolorowe pismo, kiedy moja ruda lwica wychodząc wreszcie z łazienki kiwnęła na mnie, sama skierowała się do pokoju z łóżkiem. Zapaliła dyskretne światło nocnej lampki i po chwili, pozbawieni zakrywających nas ręczników leżeliśmy przytuleni w świeżej, pachnącej pościeli, czułem na swym penisie dłoń kobiety, która pomału masowała podnoszący się organ. Lena zsunęła się poniżej mego pasa o objęła kutasa ustami. Poruszała głową w górę i w dół, prawie cały wchodził w zachłanne usta. Nie mam wielkiego chuja, ale do małych też nie należy, ot, taka wyższa średnia krajowa, a ona doskonale sobie z nim radziła! Nie chciałem leżeć bezczynnie, więc odwróciłem się, miałem teraz przed oczami podstrzyżoną kępkę rudych włosów łonowych i różową szparkę pipki. Przejechałem po niej językiem, zacząłem ssać pomarszczone wargi. Liznąłem delikatnie czubeczek łechtaczki, usłyszałem cichy jęk swej kochanki. Mocniej nadusiłem językiem na twardniejący guziczek, wsunąłem palec w cipkę, za chwilę drugi. Brandzlowałem ją przez chwilę, potem zanurkowałem jęzorem w gorące wnętrze, czułem na języku smak soków, które coraz obficiej wypływały z cipki. Przesunąłem się wyżej, teraz Lena leżała na plecach, a ja lizałem jej brzuch, biust, ssałem twardniejące, coraz bardziej sterczące sutki dużego biustu. Zwarliśmy się w pocałunku, Lena naprowadziła kutasa na swoją pipkę, pchnęła biodrami, nadziewając się na chuja. Już chciałem normalnie ją wyruchać, kiedy uświadomiłem sobie, że nie mam założonego kondoma. Wycofałem się szybko, wstałem.
- A ty co? Nie podobam się tobie ? - patrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Nie, coś ty, jesteś super laseczka. Nie założyłem ogumienia!
- Dobrze, że choć ty pamiętałeś, jestem tak najarana na seks z tobą, że nie pomyślałam o tym – mówiąc to rozrywała opakowanie prezerwatywy, wsunęła ją sobie do ust i wprawnie, bez pomocy rąk nałożyła na stojącą pytę.
Nie czekałem dłużej. Załadowałem po same jaja, ruchałem jak automat. Lena jęczała, stękała, wzdychała, w końcu nakryła twarz poduszką i zawyła w nią jak kojot, wyprężając w orgazmie fajne ciało. Kilkanaście sekund później wystrzeliłem w kondoma swoją porcję spermy, też chowając gębę w poduszkę.
Leżeliśmy zdyszani obok siebie, Lena oglądała zdjętą z kutasa gumkę.
- Dużo tego naprodukowałeś – stwierdziła – no i muszę powiedzieć, że fajnie ruchasz!
- Dzięki, staram się jak mogę! - cały czas głaskałem mokrą pipkę, próbując wsunąć palec w okrągłą pupę.
- Nie, tam nie – odsunęła moją rękę – ale możesz mnie wylizać, uwielbiam seks oralny!
Położyliśmy się w super pozycji 69 i zaczęliśmy doprowadzać się do orgazmu ustami i dłońmi. Nie trwało długo, a Lena już wiła się pod moim językiem i wrzeszczała, na szczęście stłumiona mym kutasem tkwiącym w jej buzi i strzelającym spermą. Takie miłosne zapasy trwały prawie do rana.
Spotkaliśmy się jeszcze dwa razy, oba wyglądały dokładnie tak samo; w końcu z żalem musieliśmy się rozstać. Raz, że musiałem wracać do siebie, ale najważniejszy był powrót jej młodzieży z wakacji. Pożegnaliśmy się czule, na odchodne Lena zrobiła mi to, w czym była mistrzynią, czyli fantastycznego loda...
Wracałem bez pośpiechu do domu, rozpamiętywałem namiętne chwile w ramionach ślicznego rudzielca. Podróż przebiegała bez przygód, droga była prawie pusta, ja nie śpieszyłem się, miałem jeszcze dwa dni wolne. Dosłownie trzy kilometry od bramy domu wyszła na drogę policjantka. Zamachała lizakiem, wskazała, gdzie mam zjechać.
- Dzień dobry, aspirant Kamila Jóźwiak, komenda miejska, kontrola trzeźwości.
- Dzień dobry, nie widzę problemu, mogę dmuchać. - odniosłem wrażenie, że skądś znam tę kobietę...
- Przedtem proszę o prawo jazdy i dokumenty samochodu. Wie pan, że przekroczył pan prędkość o 17 km/h?
- Proszę bardzo – podałem portfelik – Aż o tyle? Hmmm, zamyśliłem się trochę i nie popatrzyłem na prędkościomierz
- Proszę czekać w samochodzie – i odeszła do radiowozu.
Obserwowałem jej sylwetkę. Dziewczyna w mundurze prezentowała się nadzwyczaj seksi, miała bardzo szczupły tyłeczek, dokładnie taki, jakie lubię, długie, czarne włosy związane w koński ogon kołysały się w rytm kroków, kołysała uwodzicielsko biodrami... Zniknęła w radiowozie, po chwili podeszła z alkomatem.
- Proszę dmuchać do momentu sygnału z urządzenia – podsunęła ustnik.
Patrzyłem na małe dłonie, dmuchałem w ustnik celowo obok, wskazanie było nieprawidłowe.
- Panie Karolu, proszę wykonywać moje polecenia! Jeszcze raz proszę.
Tym razem wydmuchałem trzy zera, pani aspirant Kamila uśmiechnęła się, długo patrzyła mi w oczy. A może tak mi się wydawało?
- Jest pan trzeźwy, panie Karolu, dokumenty też są w porządku, nie mam pan punktów. Niestety, muszę ukarać pana mandatem w wysokości 200 złotych i trzema punktami karnymi. Przyjmuje pan mandat?
- Chyba nie mam wyjścia, prawda? Tak, przyjmuję mandat.
Wypisała bloczek, wydarła kartki.
- Na blankiecie jest numer konta, pod który może pan wpłacić należność
- Mam siedem dni, tak?
- Tak, ma pan siedem dni, choć proponuję wcześniejszy temin – podała mi wydarte kartki - To chyba wszystko, życzę szerokiej drogi - podała dokumenty.
- A kiedy kończy pani służbę, pani aspirant? Może da się pani namówić na kawę w moim skromnym towarzystwie? - uśmiechałem się przy tym, jak idiota.
- To wszystko, szerokiej drogi – nawet nie odpowiedziała i odeszła do radiowozu.
Rzuciłem kwitki na siedzenie i pojechałem dalej. Szkoda tych dwóch setek, lepiej było to wydać na dobą łychę! Dojechałem do domu, wypakowałem bagaż, posegregowałem ciuchy do prania, kiedy przypomniałem sobie o tym nieszczęsnym mandacie. Kartki wydarte z bloczku mandatowego leżały ciągle na tylnym siedzeniu. Wziąłem je, ale między nimi było coś sztywnego. To była wizytówka! Policjantka dała mi swoją służbową wizytówkę, ale po co? Jak to po co! Gdyby nie chciała kontaktu ze mną, nie dała by swego numeru telefonu. Chciałem zadzwonić już teraz, ale nie miałem pojęcia, kiedy kończy służbę, a nie wiedziałem przecież, czy zechce prywatnie rozmawiać w obecności kolegi z patrolu. Schowałem kartonik do kieszeni.
40%
7404
Dodał janeczeksan 30.09.2020 09:29
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

Harce w stodole

(zapraszam też do innych moich opowiadań) - Jak myślisz, to ta wiocha? - Wiesz, już mi wszystko jedno. Bujamy się po tym lesie już czwartą godzinę i mam dość… Dwóch młodych harcerzy stało na skraju bukowego lasu. Przed nimi rozpościerał się całkiem przyjemny widoczek na pola i łąki, pośród których widać było skupisko kilkunastu gospodarstw. Typowy wiejski układ z murowanymi chałupami, drewnianymi stodołami i oborami dla trzody. Na polach widać było pasące się... Przeczytaj więcej...

Walka z wiatrakami cz. II

Wojsko mnie zmieniło. Zarówno pod względem fizycznym i psychicznym. Jako dwudziestolatek byłem wysoki ale szczupły. Jednak sześć lat w armii i szkole oficerskiej dało o sobie znać. Przytyłem kilkanaście kilogramów (głównie samych mięśni) i po skończeniu szkoły wyglądałem jak żołnierz z elitarnej jednostki. Wydoroślałem i dojrzałem pod każdym względem, już nie byłem tylko wysokim i przystojnym chłopakiem po maturze, który zakochał się od pierwszego wejrzenia. Chyba... Przeczytaj więcej...

Wiktoria cz. 1

Zaciskała dłoń na rączce starej walizki. Tak szybko ją pakowała. No tak ale po tym co się wydarzyło, nie mogła dłużej tam zostać. Muszę zaczać od początku. Wiki skończyła własnie gimnazjum. Rok temu na raka zmarła jej mama. Dopuki żyła Wiki miała znacznie więcej czasu dla siebie. Mogła się uczyć, bawić, chodzić do koleżanek. teraz została sama. Z codziennie pijanym ojcem i coraz częściej towarzyszącym mu, starszym od niej o trzy lata bratem. Mieszkali w małej podlaskiej... Przeczytaj więcej...