Opowiadania erotyczne :: ONE

ONE I

Dlaczego „One”?
Bo to historia o dziewczynkach, dziewczynach, kobietkach i kobietach w jego życiu. Ile ich było? Tego nie wie nikt, nawet on sam. Pamięta raczej większość z nich, z naciskiem na „raczej”, ale nie jest w stanie przypomnieć sobie wszystkich… Czy było ich aż tak wiele, że nie umie sobie poradzić z przypomnieniem choćby ich imion? Może tak, może nie; nie starał się nigdy zapamiętywać, każda z nich, a na pewno ogromna większość tych kobiet to tylko epizody w jego życiu, wspomnienie dawnych podbojów. Nie, nie miłosnych. Podbojów seksualnych... Nie mam zamiaru pisać jak literat, nie potrafię, a to tutaj to tylko suchy zapis wspomnień pewnego mężczyzny. Nie znajdziesz tutaj opisów przyrody, miejsc; niekiedy tylko zapisałem czyjeś odczucia, czy wrażenia. Bohater tej historii był seksualnym maniakiem, nie widział wielkiej różnicy między dojrzałymi a młodziutkimi dziewczynami, między ładnymi i brzydkimi, chudymi i grubymi. Wszystkie te, z którymi był; a raczej w których był, kochał bez granic, do momentu poznania następnej. Bzykał się wszędzie, gdzie było można, gdzie pozwalały kobiety, lub tam, gdzie pozwalały warunki; wciskał swego nie małego przyjaciela wszędzie, gdzie się zmieścił. Lubił każdą pozycję, a że wielką, niezmienną miłością darzył seks analny, starał się szerzyć te praktyki z każdą kobietą, choć nie zawsze się na to zgadzały. Był maniakiem seksu analnego. Wciskał się w każdą dupę, w którą mógł. Nie ważne było, czy była to pupa mała, duża, szczupła, jędrna, galaretowata... Ważne, ze jego ciągle spragniony kutas znikał między pośladkami! Generalnie kochał wszystkie kobiety i... seks. Oczywiście – seks w każdej postaci dopuszczalnej przez obie strony! Nigdy nie zdarzyło się naszemu bohaterowi robić cokolwiek, czego nie akceptowały jego kochanki.
Ustalmy, że nasz bohater to… Jan! Wiem, mało to oryginalne, ale tak ma na imię, więc niech tak zostanie. Zważcie, że ma to być Jan, nie żaden Jasiu, Janeczek, czy jakoś inaczej. On jest Jan, tak chciał od dziecka. No, chyba że w miłosnym uniesieniu kobieta zwracała się zdrobnieniem jego imienia, wtedy nie miał nic przeciwko temu. To wszystko tytułem takiego małego wstępu do tego, co poniżej.
Więc od początku…
Już w szkole podstawowej zakochał się w Iwonie, dziewczynie rok młodszej, ładnej, szczuplutkiej blondynce. W ogóle, szczupłe blondynki przeważały w jego podbojach! Blond włosy trochę za ramiona spinała wsuwką. Trochę niższa od chłopaka, może nawet chuda, nie szczupła, miała wszystkie cechy nastolatki – szczuplutka buzia, patykowate nogi i ręce, o biuściku raczej nie wiedziała jeszcze, jaki będzie w przyszłości. Chłopakowi to nie przeszkadzało. Wspólne spacery, długie rozmowy, trzymanie się za rękę…
Szkoła wszelkie święta obchodziła w kinie „Posejdon”, najpierw odbywała się akademia „ku czci”, potem seans filmowy, zwykle film nawiązywał do okoliczności, dla których odbywała się cała impreza. Nie zwracając żadnej uwagi na uśmieszki i szepty kolegów i koleżanek siedzieli zawsze obok siebie, cały czas trzymając się za rękę, ściskając swe dłonie, aż spocone musieli wycierać dyskretnie o spodnie lub sweter, bo siedzenia były bardzo twarde, drewniane, nie miały żadnej tapicerki. Wreszcie pewnego dnia, Jan był wtedy w siódmej klasie, dziewczyna w szóstej; w czasie dużej przerwy pobiegli do domu Iwonki, mieszkała 50 metrów od szkoły i tam stało się… Nie było jej młodszego brata, nad wyraz wścibskiego bachora (tak go widział i odbierał jego zachowanie!), więc mieli spokój. Jan nie pamięta, jak to się stało, w każdym razie usiedli na rozłożonym łóżku… Objął ją ramieniem, przytulił i… pierwszy raz odważył się ją pocałować. Był to bardzo nieśmiały pocałunek, dziewiczy, delikatny, subtelny. Ich usta dotykały się, muskały, drżały z podniecenia i rozkoszy… Był to ich pierwszy, ale i nie ostatni pocałunek, były potem następne i następne, ale niewiele bardziej odważne. Dopiero później... Ale nie uprzedzajmy wypadków.
Ósmą klasę zaczął w innym gronie – aby odciążyć klasy liczebnością uczniów - dyrekcja podzieliła uczniów i stworzyła jedną klasę więcej. A tam była Dorota. Też blondynka (jakoś tak się składało, że blondynki były najważniejsze w jego całym życiu, nawet jeśli nie najważniejsze – miały na niego największy wpływ), drobna, szczupła, bardzo ładna. Ale był problem. Tym problemem był jego przyjaciel, kolega, z którym spędzał najlepsze chwile w podstawówce, z którym dzielił wszystkie tajemnice. Obaj zakochali się w Dorocie, obaj bezwzględnie starali się o jej względy. Chyba tamten wygrał ten dziwny wyścig, bo przestała zwracać większą uwagę na naszego bohatera, choć chyba tak do końca nie był jej obojętny.
Szkoła podstawowa skończyła się, przyszedł czas na liceum. Tu znowu nowe twarze, nowa miłość. Tym razem (blondyneczka, a jakże!) Hania – bo tak miała na imię – od początku nie zwracała na niego uwagi. Pochodzili z różnych środowisk, on z rodziny robotniczej, ona inteligenckiej, jej ojciec był wysoko postawionym oficerem w milicji; wraz z Hanią przyszli do liceum jej znajomi z podstawówki, wszyscy byli dziećmi lokalnego establishmentu, z Janem przyszła tylko jedna koleżanka z klasy z podstawówki, do tego jeszcze naopowiadała wszystkim niestworzonych rzeczy o jego poprzedniej miłości i po pewnym czasie bardzo długo nazywali go „Kowalik”, od „przerobionego” nazwiska Doroty. Miłość do nieprzystępnej Hani była wielka, dozgonna i w pełni platoniczna. Hanka przelotnie zwracała na niego swą uwagę, zwracała się do swego cichego wielbiciela tylko wtedy, kiedy czegoś od niego potrzebowała. A on? A on był w siódmym niebie, że Haneczka raczyła na niego spojrzeć łaskawszym wzrokiem. Trwało by to nie wiadomo jak długo, na szczęście na horyzoncie pojawiła się Aldona. Tutaj ciekawostka. Aldona byłą brunetką, miała czarne włosy, niesforne, kręcone, jej fryzura przypominała jakże modne wtedy na Zachodzie „afro”. Gdzie ją poznał? Nie zgadniecie! Na lekcjach religii! A zaczęło się bardzo dziwnie. Chcecie wiedzieć jak? To posłuchajcie za chwilkę. Bo wcześniej…
Wcześniej były jeszcze ferie zimowe, miała przyjechać kuzynka, ulubienica Jana rodziców. No i przyjechała. Ewa, malutka, uśmiechnięta – a jakże – blondynka! Chłopak pokazał jej ciekawostki w mieście, byli w kinie, w teatrze. Łazęgowali do południa, Ewa zachwycała się Rynkiem, katedrą, on zachwycał się Ewą. Obserwował ją i podziwiał. Starsza od niego, jak wspominałem niewysoka, bardzo ładna i zgrabna miała super biust (sterczący, jędrny – podpatrzył kiedyś w łazience, kiedy wszedł przypadkowo w czasie, kiedy dziewczyna wchodziła do wanny). Jednego pięknego, mroźnego ranka przyjechał do Jana jego serdeczny kolega z liceum i zaniemówił. Od pierwszego spojrzenia Ewa spodobała się oniemiałemu chłopakowi. Poszli w trójkę na sanki, wygłupiali się jak dzieciaki, Rysiek coraz bardziej cielęcym wzrokiem wodził za dziewczyną. Naprawdę spodobała się kumplowi do tego stopnia, że jeszcze pół roku po jej wyjeździe dopytywał o nią.
Innego dnia przed południem znowu, tym razem we dwoje, polecieli z sankami na górkę. Wariowali jak szczeniaki, jeździli jak opętani, aż małe dzieci zdziwione patrzyły na nich wielkimi oczami. Przemoczeni, zgrzani wracali z radością do domu, wpadli do łazienki, zrzucając z siebie ciuchy. Nagle spostrzegli, że stoją obok siebie prawie nadzy. Jan spuścił wzrok, wyszedł z łazienki. Po chwili Ewa odświeżona weszła do pokoju z ręcznikiem w ręce. Wytarł się, ubrał w suchy dres. Usiedli obok siebie na kanapie, po chwili leżeli zwarci namiętnym pocałunkiem. Zaczął pieścić jej biuścik, ssać i lizać sutki. Ręka powędrowała w kierunku jej krocza. Tarmosił leciutko włoski na łonie, pozwoliła tylko na delikatne głaskanie, nie dała pieścić waginy. Musieli przerwać, lada moment mogli wrócić z pracy jego rodzice. Wtedy pierwszy raz poczuł ten ból, który paraliżował jego ruchy. Bolały go jądra, nie mógł siedzieć, ani chodzić. Poradził się ojca, ten stwierdził, że jutro ma wolne w szkole, a ojciec usprawiedliwi jego nieobecność. Później wiele razy dopadała go ta dolegliwość, ale wiedział, że wystarczy dłuższa chwila w toalecie w odosobnieniu, kilka ruchów ręką i ból po kilku minutach mijał. A teraz jeszcze nie udało mu się dotrzeć do tej wielkiej tajemnicy, kryjącej się między nogami dziewczyn…
Ale wracamy do Aldony.
Nowy rok szkolny, nowe twarze na lekcjach religii, które odbywały się w salce katechetycznej. Wśród kilkunastu dziewczyn ONA. Bardzo ładna czarnulka z burzą czarnych afro loków na głowie, o ciemnych, roziskrzonych oczach i lekko zadartym nosie. Patrzył na nią głupawym wzrokiem, nie słuchał tego, co mówił ksiądz. Była tylko ONA.
Czego się gapisz? – pytanie poparła mocno wysuniętym języczkiem.
Dawno nie widziałem takiej szopy na głowie – nie pozostał jej dłużny.
Patrz na księdza, on jest łysy!
Podobasz mi się! – przemógł swą nieśmiałość.
Głupek! – jednak Jan zauważył, że dziewczyna zarumieniła się mocno i uciekła wzrokiem w kąt salki.
Zawróciła mu w głowie. Myślał o niej bardzo często, żałował, że religia jest tylko raz w tygodniu, nie miał pojęcia, gdzie dziewczyna mieszka. Na szczęście, jak to w życiu, pomógł przypadek. Pewnego wieczoru, jak zwykle wyszedł z psem na spacer. Zapalił papierosa, łaził bez sensu tam, gdzie pies go prowadził. Wychodząc zza narożnika bloku wpadł na kogoś, kto szybko zmierzał w przeciwnym kierunku. Ten ktoś odbił się od niego i gdyby nie refleks chłopaka, szybko wyciągnięta ręka i mocny chwyt – mogło dojść do groźnego upadku. To była Aldona. Też spacerowała z psem. Zaczęli rozmawiać, rozbawiła ich sytuacja i przypadkowe, gwałtowne spotkanie. No i zaczęło się. Koniecznie muszę tutaj wspomnieć o... oczach. Otóż Jan miał niesamowite oczy, błękitne, piękne, zwracały na siebie uwagę już od czasów, kiedy malutki Janeczek leżał w beciku; zachwycały się nimi głównie panie, jak wiadomo – bardzo czułe na wdzięk „płynący” z oczu... Co tu dużo mówić – Aldonkę też urzekły te oczy...
40%
5392
Dodał janeczeksan 22.09.2020 07:02
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

ONE XIV

Jakiś czas po przygodzie z dawną miłością pojechał z podwładnymi na delegację na Pomorze, w okolice Szczecina. Mieli tam być miesiąc, byli ponad dwa. Wykonywali jakieś prace na rzecz różnych firm państwowych, ale nie przepracowywali się. Jan nadzorował swoich podwładnych razem z Zenkiem, kolegą wyznaczonym do pomocy. Mieli masę czasu, podwładni doskonale radzili sobie bez ich obecności, więc „nadzorcy” szukali sposobów na zabicie nudy. Najlepsza pora na to &bdquo... Przeczytaj więcej...

Iwona cz. 1

Długo się zbierałam aby tu opowiedzieć swoją historię. No więc mam na imię Iwona jestem 20 letnią brunetką średniego wzrostu o dość smuklej figurze z okrągłą dupcią oraz piersiami wielkości dwóch piłeczek tenisowych. W wieku 19 wyszłam z spod skrzydeł rodziców i postanowiłam żyć na własną rękę wynajmując kawalerkę na jednym z osiedli w najbliższej metropolii od domu na początku było bardzo ciężko ale jakoś się udalo pracowałam jako kelnerka w jednym z barów... Przeczytaj więcej...

Obozowe szaleństwo

Wyjazdowe szaleństwo/ Opowieść, czy raczej historia, ponieważ wyjątkowo każde słowo opisane w niej jest prawdą, zaczyna się w autokarze wiozącym wesołych uczestników pewnego obozu wakacyjnego w pewne owiane dobrą, czy nawet złą, zależy od punktu widzenia, sławą miejsce. Nasz bohater, dla ułatwienia możemy nazwać go Kuba, wraz ze swoim znajomym zajął miejsce na tyle busa, oparł się wygodnie o czarne, pociągnięte skórą fotele, posiadające magiczną opcję odchylania się... Przeczytaj więcej...