Opowiadania erotyczne :: Wakacje - wstęp

Gdy masz osiemnaście lat i wszystko cię wkurwia, a do tego są wakacje, wtedy o jakiś przypał nietrudno i tak się właśnie dziś stało - o czym jeszcze nie wiedziałem. Obudziłem się po piątej rano, kurwa, oczywiście już jasno, jak to na początku lipca, ciepło w chuj, spałem tylko pod prześcieradłem, które teraz i tak jebało moim potem z mocą gnoju rozrzucanego na pole. Leżałem gapiłem się w sufit. Byłem rozkurwiony jak każdego ranka, a wszystko przez niego i pojebane życie.

- Kurwa, znowu ze dwie godziny męczarni – myślałem przewracając się dupą w stronę okna, patrząc się na mój pokoik. Kilka starych gratów; skrzypiące łóżko, stare krzesło, biurko, kilka półek i szafa z wypadającymi z jednej strony drzwiami, szara poplamiona wykładzina, nie zakrywająca w całości płytek PCV. Na podłodze moje brudne ciuchy: stare dresy, brudne skarpety, czapka, wymięta podkoszulka i zdeptane Adiki. Wszystko zaś co nowe, wszystkie gadżety , to ja zwlokłem w to miejsce. Przed sobą się nie wstydzę, że w ich posiadanie wszedłem nielegalną drogą. Tak jestem złodziejem, łobuzem – Kurwa takie życie, ja pierdole, oni zaraz wstaną, będzie tradycyjna, mało kulturalna wymiana zdań, trzaskanie drzwiami, darcie mordy, a on nie będzie mi dawał spokoju!

Przewróciwszy się cicho na brzuch, przypominałem sobie wczorajszy wieczór. W lasku przy rzece robiliśmy z ekipą ognisko, były kiełbaski i morze piwa stąd ten niesmak w ryju i suchość. Wstałbym ale nie wstanę, bo nie mam zamiaru dołączyć do codziennego piekła. Niech oni się tam najlepiej zapierdolą, będzie spokój! Choć doskonale wiem, że on mnie sponiewiera, nie da chwili wytchnienia, jak każdego ranka, będę się zwijał w pół i cierpiał , a ból psychiczny i fizyczny jest nie do zniesienia, chcę wyć do księżyca ale kurwa nie mogę. I jeszcze ten kac, no ja jebię.

Nagle za ścianą słyszę hałas, skrzypią sprężyny wersalki, potem szuranie po podłodze, jedne drzwi i drugie, głośny odgłos szczania. Potem woda, jedna i druga, kuchnia i znowu woda, tym razem na herbatę. Poranna krzątanina mojej matki, tak zaczyna się poranny cyrk. Zaraz pojawi się dzikie zwierzę, czyli Witek mój starszy, tatko. Profilaktycznie zasłaniam sobie łeb poduszką.

- Raz, dwa, trzy, tadam ! - Witek na chodzie, kurewski, duszący kaszelek nałogowego palacza, połączony z notorycznym kacem, wymuszają na nim permanęntne wkurwienie poranne i nienawiść do wszystkich i wszystkiego.

- No, cześć matka, zrób mi coś do picia – słyszę z kuchni Witolda.

- Ty masz czelność się do mnie odzywać! Wczoraj trzeba było myśleć, a nie chlać, alkoholiku – W ten miły sposób, kolejny dzień zaczyna Wiesława. Jak to się nazywa „gorzkie żale”, czy "gorące", bo ja do kościoła mam pod wiatr. Oni wręcz przeciwnie. Na co dzień o krok od podwójnego zabójstwa w afekcie, zaś co niedziela rano wypindrzeni, pod rączkę zapierdalają do miejscowego domu modlitwy.

Mimo tego, że zasłaniam uszy i tak słyszę strzępki ich słowiczych treli; kurwa, kurwa, chuj, pierdolone, cipa, chuj, jebane … . Takie miłe słowa o poranku, głośnie trzaskanie drzwiami. Ja prężę się na łóżku, spinam ciało, jakby ktoś mnie biczował. Całe łóżko trzeszczy, jakaż to kurwa udręka, już dziś bym stąd spierdolił, gdybym mógł. Gdyby było gdzie, gdyby było do kogo. Ja pierdolę, ja tego nie wytrzymam! Wszystkie mięśnie są jak skała, kości prawie mi nie pękną. I nagle z hukiem otwierają się drzwi do mojego pokoju.

- Ty młody zasrańcu, taki sam jak ojciec, a będziesz gorszy, złodziejskie nasienie! Nie będzie z ciebie ludzi, gdzieś ty się znowu napił! - Intonowała swoją poranną "pieśń Wiesławy" adresowaną do mnie – Nie zatykaj uszu, popatrz na mnie, na swoją matkę, która w życiu szczęścia nie zaznała! To wszystko przez was, pasożyty! Moją krwią żywione! Jak tu u ciebie cuchnie, alkoholiku! Posprzątałbyś, łachy wszędzie rzucone, brudne skarpety na środku! - Poczułem jak z tego wkurwienia, Wieśka, matka rzuca na mnie moje ubrania – Masz ten gnój dziś posprzątać! - Nie ruszam się bo cierpię! Teraz słyszę jak Wiesia, napierdala drzwiami od mojego pokoju, ale z wyczuciem, by nie wyjebać szyby. W przedpokoju dopada Witka na ostatnią wymianę ciosów, czyli przekazują sobie pełen miłości "znak pokoju", okraszony symboliczną łaciną. Taka jest moja kochająca się rodzina.

Dobrali się Państwo W. and W. Majewscy, no, a ja to odwrócone W, czyli Marek Majewski. Nareszcie pierdolnięcie drzwiami i szczęk zamykanych na klucz drzwi. Jest szósta trzydzieści i cisza. Myślałem, że chuj mnie zabije i nie chodzi tu o tę kurwa, poranną pogawędkę rodzinną ale dosłownie o chuja, mojego chuja! To ten kutas mnie obudził, co ma w porannym zwyczaju! To jest Mr Pringle - tak on się nazywa. Ja nie mam zwykłej pały, ja mam zamiast normalnego fiuta Mastera, który mi zadaje nieznośny ból, a z każdym miesiącem jest coraz gorzej! To jebany terrorysta, który przykuwa non stop moją uwagę, pozbawia krwi w mózgu. Jestem jego niewolnikiem! Nie mam nic do gadania, ulegam mu. Tak to chyba się nazywa „Syndromem Sztokholmskim”, ja jestem uzależniony od swego prześladowcy! Kocham tego kutasa ale i go nienawidzę!

Wyskakuję z tego trzeszczącego wyra. Kurwa, jak zwykle moje bawełniane szorty, całe są upierdolone w precumie, a on lśniący i gotowy, wystający z rozporka, smyra mnie ponad pępkiem, swoją wilgotną główką na dzień dobry. Dawno zlazła z niego skórka, zbieram palcami wszystko to, co się da z niego, ścieżki miłości i pępka, pakuję ten śluz do ust. Tak nie jestem normalny, uwielbiam wszystkie jego wydzieliny. Uderzam chuja z plaskacza raz z jednej, to drugiej strony. Może jestem perwersem? Lubię go mocno okładać, patrzeć jak czerwienieje, jak się ślini.

Szybko doskakuję do biurka, wyciągam zbunkrowaną czekoladę i Red Bull'a, otwieram szybko landrynkowy napój i chciwie gaszę oznaki kaca. Oczywiście od lat w sklepie nie kupiłem nic; żadnych słodyczy, wszystko co najlepsze pochodzi z yumania, albo fantów, albo z zajebanych portfeli w kolejce podmiejskiej. Kurwa, takie życie skończę w pace. To co robię Witek ma swojej dupie, byle wieczorem mógł się napierdolić, a Wieśka, cóż pogada, powyzywa, a karawana jedzie dalej.

Mieszkam w miasteczku pod Wawką, starzy pracują w Warszawce. Stary robi w firmie krzak, jako cieśla budowlany, a mamusia miesza w garach na stołówce studenckiej. Ona też yuma ale żarcie, bo przecież z tej roboty są pizdowate pieniądze. Tatko też kiedyś był w te klocki niezły. Kupił nawet z tego starą Audice. Wszystko co dobre, ma swój koniec, czyli wyjebali go z regularnej firmy, a Audicę przepił. Tak jestem - „Złodziejskie nasienie” - Cytując mamuśkę , ale to chyba dziedziczne? Jak mówi przysłowie - „ Niedaleko pada jabłko od jabłoni” lub „ Z gówna postałeś, to w gównie utoniesz”.

To, że mam ich geny, widać po moim wyglądzie. Jestem doskonałą wersją ich dwojga. Po ryżej mamusi, mam włosy, piegi, zgrabny nosek i duże zielone oczy. Uwielbiam to wszystko i to jest to za co ją kocham. Po Witku zaś mam typ budowy ciała i Mr Pringle, to też w sobie kocham. Znaczy, tatko jest raczej we wszystkich aspektach mniejszy niż ja. Ja jestem dużym chłopczykiem, ponad metr dziewięćdziesiąt osiem wzrostu.

Ściągnąłem szybko swoje bardzo luźne, zielone szorty i odwracam drzwi od zdezelowanej szafy. Opieram je o drugie drzwi, teraz mam przed sobą duże lustro. O, je sam kupiłem i przymocowałem do tych drzwi. Cała szafa zrobiona z chujowego materiału i otwierała się tylko jako przedłużenie bocznych ścianek, to rozjebałem jedne wrota, by nie można zamontować zawiasów. Kurwa, co ja zrobię, że uwielbiam na siebie patrzeć? Jestem nerwus i dopiero potem pomyślałem, że powinienem kupić inny typ zawiasów, no ale chuj stało się.

Teraz stoję nagusieńki i jak zwykle się sobie podobam. Gęste, prawie czerwone włosy, lekko falujące. Noszę dłuższe z przodu, zaś podgolone z tyłu, duże oczy, prosty nos i regularne rysy twarzy. Gdy uśmiecham się do siebie, wtedy widać dołeczki i białe równe zęby. Długa szyja z jabłkiem Adama. Jestem szczapa , żyła i taki chcę być, nie lubię przypakowanych byków. Lubie, że widać rzeźbę, każdy mięsień i to, że gdy siebie oglądam widzę je jak pracują w ruchu, jak na ich tle uwidaczniają się żyły, duże i grube. Robię od lat codzienne ćwiczenia, więc „bicki” i piersiowe są dość duże, a brzuszek piękny, twardy jak z podręcznika anatomii. Zgrabne bioderka, nogi, które są smukłe, ale nie chude. Lubię swoje piegi i moją jasną karnację skóry.

Stoję przed tym lustrem, wyginam się i przyglądam się ciału w różnych pozach. Gładzę się po łonie, które jest prawie gładkie. Niestety tylko kilkanaście rudych sprężynek u nasady kutasa i wokół odbytu, jaja są gładziutkie oraz bardzo skromnie owłosione nogi. Pewnie że chciałbym więcej tego buszu na sobie, ale nikt nie jest perfekcyjny. Pod skórą łona wyczuwam grube żyły z których jedna bardzo wyraźnie opada, wijąc się na moim chuju.

To on Mr Pringle. To co mam między nogami, pozwoliło by mi obdzielić pól klasy. Powinienem być porno gwiazdą i to taką ze światowego topu! On jest tylko odrobinę cieńszy od opakowania Pringles, ale za to dłuższy. U nasady trzonu smuklejszy, by po chwili się mocno rozszerzyć i tak do końca. Sam mój wielki łeb ma blisko dziewięć centymetrów! W pornolach kilku miało podobny rozmiar, ale te ich kutasy były jakieś miękkie, wiotkie, a mój jest ze stali, jak miecz, jak dzida. Gdy jest w półwzwodzie uwielbiam, kręcić dupą, wtedy on mi obija biodra, albo brzuch, taki gruby ciepły, wał i oczywiście moje wielkie jaja, które tłuką się o moje uda. Mierzyłem są większe od gęsich jaj, utopione wielkim luźnym worze. I oto cały ja!

Przyglądam się jeszcze chwile sobie, stawiam stopę na krawędzi krzesła. Mój fiut w pełnej okazałości, stoi i świeci się jego wielka głowa. Unoszę rękę do góry nad głowę, zamykam oczy i liżę biceps od pachy po łokieć. Ciało ma taki przyjemny, słonawy smak. I ten zapach młodego samca, to mnie super jara. No, ale koniec tych przyjemności czas na szczanie i śniadanie.

Zbieram brudne ciuchy i nagi ze swoją wzwiedzioną, obolałą pałą wskakuje do łazienki, która pamięta czasy komuny. Jest ona niewielka; wanna z prysznicem, umywalka, kibelek i kosz na brudną bieliznę, na ścianie półmatowe lustro. Ściany bez kafelek, a jedynie malowane do połowy zieloną farbą olejną, która w wielu miejscach odchodzi, pokazując poprzednie warstwy. No i jeszcze wieszaki na ręczniki i trzy półki na kosmetyki i inne duperele.

Choć kutas się grzeje, to i tak najpierw mycie ząbków, a potem muszę uwolnić się od moczu. Właściwie, to ja nawet nie lubię piwa, ale popijam, by zabić wszystko, to co mnie wkurwia i boli. Ten niesmak w pysku, po wczorajszym chlaniu muszę zabić dokładnym szorowaniem uzębienia, a na koniec jeszcze płukanie płynem. Myjąc zęby rekonstruuje w pamięci okruchy wczorajszego wieczoru, sklejam to w całość. Było jak zwykle, ale tym razem bez afer. Ot, było piwo i piwo, jakieś kiełbaski, siedzenie i pierdolenie głupot. Nikt nikomu nie wpierdolił, a ja siedziałem na pieńku i popijałem, nawet gadać mi się nie chciało.
60%
7651
Dodał yake01 30.04.2020 15:21
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

Sex przygoda z "wujkiem"

Opowiadanie jest prawdziwe. Mam 19 lat,jestem szczupłym gejem o dosyć dziewczęcych rysach twarzy. Odkąd pamiętam podniecali mnie starsi ode mnie mężczyźni,marzyłem o tym ,aby przeleciał mnie prawdziwy męski samiec. Moim ideałem był mąż mojej cioci: łysy,męski,wysoki,bardzo owłosiony z brzuszkiem. Obydwoje mieszkali w Warszawie,uwielbiałem jeździć do nich w odwiedziny i podziwiać wujka,który lubił paradować po domu w samych gaciach,oczywiście moim ulubionym zajęciem podczas... Przeczytaj więcej...

Nowo poznany

Leżąc w nocy na łóżku uświadomiłem sobie jak ten czas szybko ucieka, ciągle się gdzieś śpieszymy, pędząc za pieniądzem za zapewnieniem sobie dobrego startu w życiu, za zaspokojeniem swoich podstawowych potrzeb. Nie zwracamy uwagi na to co jest ważne w naszym życiu, co może sprawić, że staniemy się spelnionymi oraz bardzo szczęśliwymi ludźmi. Nie zwracamy uwagi na drobnostki, które bardzo mogą się przyczynić do zmiany naszego punktu widzenia na świat oraz na ludzi z którymi... Przeczytaj więcej...

Michał

Dzwoni telefon nieznany nr odzywa się głos w telefonie: witaj Panie czy mogę ci dziś sprawić przyjemność. odpowiedz a z kim rozmawiam. - z twoją suką - z kąt jesteś - z Wrocławia Panie - a gdzie jesteś - na rynku Panie -czekaj zaraz po ciebie idę suko jak cię poznam - czekam przy krasnalu od bramy Panie. - jak cię zwą suko - Michał panie podchodzę do kolesia młody w czarnej czapce dobrze ubrany z teczką jak u studenta, Pytam Michał? tak chodź ze mną ? prowadziłem go do domu... Przeczytaj więcej...