Opowiadania erotyczne :: Adrenalina

Długi i męczący weekend. Inaczej się nie dało opisać połowy sierpnia tego roku. Podczas gdy w Polsce było święto, on pracował. Miał nocki. Od 19 do 7 rano. W piątek, w sobotę i w niedzielę. W sobotę za dnia spał. Nawet skutecznie, dopiero budzik wyrwał go z objęć Morfeusza. Pojechał do pracy i jakoś nocka z soboty na niedzielę minęła. W niedzielę położył się później, bo po dziewiątek. Ale nie spał długo. Znajoma melodyjka zaatakowała go po dwóch godzinach. Wyszykował się do roboty i pojechał. W pracy wyszarpnął prawie półtorej godziny przerwy. A rano do domu. Kolega już czekał. Przyjechał poprzedniego wieczoru z Cambridge. Ogarnął się z kąpielą i lekkim śniadankiem. Zabrał kolegę i razem ze znajomym małżeństwem pojechali nad morze.

Pogoda nie była nadzwyczajna. Szaro, buro, pochmurno. Na ich szczęście nie padało. Dojechali do celu - Bournemouth. Ze znalezieniem wolnego miejsca parkingowego gorzej niż w Londynie. Dwadzieścia pięć minut krążyli. Znalazło się. Poszli na plażę. Nie było to zbyt piękne miejsce. Położył się za falochronem i się pół godzinki zdrzemną. Znajomi robili sobie w tym czasie zdjęcia. Wstał, zebrali się i zdecydowali pojechać dalej, wzdłuż wybrzeża. Zatrzymali się jeszcze dwukrotnie nad klifami. W końcu trafili do jakiejś wioski nad niewielkim zalewem pełnym jachcików i łódek. Usiedli, niektórzy pili piwko (on nie, wiadomo - kierowca) Minęło trochę czasu, zaczęło się ściemniać, trzeba było wracać.

Wrócili do Londynu. Podjechali w swoje okolice, małżeństwo poszło do siebie, on z kolegą kupili po kurczaku i pojechali zjeść. Miał go odwieźć do Cambridge. Jak powiedział, tak zrobił. Zawiózł go. Byli na miejscu krótko po jedenastej. Nie czekał, jechał do Londynu. Czuł zmęczenie. Na ostatnie 54 godziny spał sześć i pół. Niewiele.

Kiedy parkował pół godziny po północy nie wiedział co go czeka. Miał nadzieję na szybkie odczytanie wiadomości z całego dnia, odpowiedzi i drzemkę... Długą drzemkę. Wszedł do mieszkania, włączył komputer, podłączył internet. Firefox się załadował i pierwszy komentarz: "post niedostępny". Był zaskoczony. Stroną startową był jej blog z odliczaniem do przyjazdu w październiku. Ziarenko niepokoju zostało zasiane. Szybko sprawdził bloga jej koleżanki. Miał rację, wpis o przeczuciach, intuicjach i "dobrym chłopcu". Odpalił kolejny serwis. Jest wiadomość od niej. Wiadomość skreślająca go. Wnioski, nie mające pokrycia w rzeczywistości, wysnuła z jednego prostego i zwyczajnego zdania. Próbował do niej zadzwonić. Czego się spodziewał: nie odbierała. Mogła zarówno nie słyszeć, bo spała jak i po prostu nie chcieć z nim rozmawiać. Nie wiedział co robić. Adrenalina pulsowała w jego żyłach, uderzała do głowy. Za bardzo mu zależało, żeby to tak zostawić. Sięgnął ponownie po internet, tym razem zupełnie inna strona: linie lotnicze. Pierwszy lot do Warszawy o ósmej rano. Nie wahał się. Wiedział, że jeśli chce to uratować to musi się z nią zobaczyć. Zarezerwował lot. Potem wziął telefon. Szef nie był szczęśliwy, że w czwartek nie będzie go w pracy. Ale "family emergency" zrozumiał. Nie było to kłamstwo - on to tak właśnie odbierał. Nie wiedział też jak się z nią spotkać. Zadzwonić? Wejść do pracy? Czekać pod domem? Ale jednego był pewien: nie chciał kończyć z nią znajomości. A już na pewno nie z powodu niemających pokrycia w rzeczywistości obaw. Krótko po trzeciej nad ranem wyszedł na pociąg, żeby dotrzeć na lotnisko. Kiedy dojechał, rozważał już tylko dwie opcje: wejść do niej do biura lub czekać pod biurem aż sama wyjdzie. Nie chciał jej mówić, że leci, że będzie. Wolał reakcję spontaniczną, prawdziwą, aniżeli przemyślaną i zaplanowaną jeśli by wiedziała, że tam na nią czeka. Domyślał, dlaczego to zrobiła. Wiedział, co wcześniej przeżyła. I teraz założyła, że będzie tak samo.

Nie czuł zmęczenia, kiedy czekał na odprawę. Krążąc po hali odpraw pomiędzy sklepami chciał jak najszybciej znaleźć się na pokładzie samolotu. Najchętniej to wyszedłby, wsiadł w jakąś Cesenę i poleciał od razu, żeby złapać ją jeszcze przed wyjściem do pracy. Wejście na pokład, znalezienie w miarę wygodnego miejsca i pomysł na drzemkę. Nie miał lepszego sposobu na dwie godziny w powietrzu. A teraz, po prawie 60 godzinach, z czego zaledwie dziesięć procent przespał, wiedział, że musi zasnąć. Miał prowadzić samochód, w dodatku nie swój, a potem jeszcze rozwiać jej wątpliwości. Chwilę to trwało, ale w końcu zasnął...

Obudził się tuż przed lądowaniem. Za oknem było widać rozłożone po obu stronach Wisły miasto. Tam w dole, parę kilometrów poniżej niego ona siedziała już w biurze. Zastanawiał się czy myślała o nim. Czy się spodziewała, że przyleci. Sądził, że nie...

Wyszedł z hali przylotów i skierował się do wypożyczalni. Zwykły Focus, który miał za zadanie zapewnić jedynie transport na dwa dni.Czas mijał. Pisali do siebie krótkie wiadomości. Ani ona nie sądziła, że on jest w Polsce, ani on tego nie sugerował. Spóźniała się. Dyskretnie zapytał dlaczego. Spotkanie zarządu, możliwe, że nawet godzinę później wyjdzie z pracy. A parking pod firmą pustoszał. W końcu był już w mniej niż połowie zapełniony.

Wyszła. Z paroma koleżankami, które na szczęście poszły w inną stronę. Wysiadł z auta i zaczął iść prosto na bramę firmy. Ona podchodziła do niej z boku. Dopóki nie zawołał "dzień dobry" nie zauważyła go. Wyraz zaskoczenia przemknął przez jej twarz. Podeszła do niego. Przytulił ją mocno. Poszli w stronę samochodu rozmawiając. Powiedział jej co sądzi. Zaczęła płakać w jego ramionach. Drżała, czując jego dotyk. Zależało jej. Nie chciała się rozstawać. A on swoim przylotem udowodnił, że też nie chce. I że się myliła...

Kilkanaście minut stali przytuleni na parkingu. Obiecał, że jej nie skrzywdzi. Może to dziwne, ale wiedział, że nie złamie tej obietnicy. Jego poprzednie doświadczenia, go tego nauczyły. Pojechali do niej. Zabrali jej auto spod stacji. Pod domem zaparkowali. W międzyczasie ona napisała do przyjaciółki, że "ten wariat" przyleciał. Weszli do domu, gdzie znowu się tulili i całowali. Było im dobrze ze sobą, z bliskością tej właśnie drugiej osoby.

Adrenalina wciąż go trzymała. Teraz, kiedy oboje wiedzieli już, że jest między nimi tak jak być powinno nabrali ochoty na inną bliskość. Tą, od której się wszystko zaczęli. Znów ich usta się zetknęły, a dłonie zaczęły błądzić po ich ciałach, rozpinając zamki i guziki. Rozbierali się wzajemnie w przedpokoju, czując jak wypełnia ich podniecenie. Zsunęli z siebie ostatnie części garderoby. Wziął ją za rękę i zaprowadził do sypialni. Położyła się na łóżku. On, maksymalnie podniecony tak jakby cała adrenalina, która go napędzała od ponad siedemnastu godzin znalazła drogę do jego penisa, położył się na niej delikatnie dotykając czubeczkiem jej mokrej dziurki. Była gotowa na niego, mimo, że jej tam nawet nie musnął. Powoli i delikatnie wsunął się między płatki jej różyczki. Ich języki rozpoczęły mistyczny taniec potęgowany ocieraniem się dwóch rozpalonych ciał i aktem, który dokonywał się tuż poniżej pasa. Pożądanie, które dzielili od 27 marca było teraz zdominowanie przez potrzebę tej wyjątkowej bliskości. Kochali się namiętnie i spokojnie. Klasycznie, potem na boku, potem wziął ją na pieska, by w końcu pozwolić jej się dosiąść. Cały czas na wysokich obrotach, w końcu nie wytrzymał. Wytrysnął mocno i głęboko w niej, wypełniając jej cudownie ciasną dziureczkę swoim nasieniem. Lecz, co go bardzo zaskoczyło i ją chyba też, jego penis wciąż pozostawał twardy. A oboje chcieli więcej...

Kochali się dalej. Czuł jak orgazmy przeszywają i rozdzierają jej ciało. Ciało, które razem z charakterem i umysłem tej właśnie Demonicy przyciągnęło go w ciągu paru godzin z drugiego końca Europy. Już będąc przy niej na parkingu wiedział, że decyzja była dobra. A może nawet najlepsza w całym jego życiu. A teraz kochali się znowu. Sprawiali sobie przyjemność i rozkosz. Kiedy go ujeżdżała doszedł drugi raz. Powtórnie wypełnił jej wnętrze gorącym nasieniem. Był wyczerpany, ale wciąż jej pragnął. Ujeżdżała go jeszcze przez chwilę. Położyła się na nim, by sięgnąć jego ust. Wstała i poszła do kuchni przygotowywać kolację. On też wstał i ze zdziwieniem stwierdził, że nadal mu stoi. Poszedł do niej, nagiej, spełnionej, krzątającej się przy blacie. Tym samym blacie od którego historia tego wspaniałego seksu się zaczęła. Stanął za nią, kładąc dłonie na jej pośladkach. Jego twardy penis musnął jej ciało. Podświadomie, a może całkowicie przytomnie, wypięła pośladki w jego stronę. Mimo, że dopiero wstali z łóżka, gdzie on bez przerwy dwakroć w niej wytrysnął, a ona też miała kilka orgazmów, wciąż chciała go czuć w sobie. I on chciał być w niej. Bez namysłu wsunął penisa w jej rozgrzaną dziureczkę. Kochali się tak przy blacie, czując przyjemność jaka płynęła z tego aktu.

Nie trwało to długo, jak przerwali. Ona uszykowała kolację.Zjedli i położyli się do łóżka. Byli wyczerpani emocjonalnie po ostatnim dniu. Potrzebowali odpoczynku. Zasnęła wtulona w jego ramiona, chociaż dzień wcześniej myślała, że nie dane jej będzie kiedykolwiek znowu się w nich znaleźć. Kiedy zasypiali, on wiedział jedno: byli szczęśliwi ze sobą.


40%
8021
Dodał vip999 13.10.2016 14:47
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

Dwie mamy. cz.2

Jak dalej potoczy się życie seksualne w tym domu? Jedna rzecz mi chodziła po głowie. Marcin, już wie jak i co z seksem. Boję się że z łatwością uwiedzie jakąś małolatę i żeby nie było wpadki. Kiedy wróciłam z pracy Marcin już na mnie czekał i pewnie myślał o jednym. Jak to mamę szybko namówić na seks. Jak to on zaczął się łasic, macać mnie po tyłku i wkładać rękę pod sukienkę. -OK młody człowieku. Myślałam o tobie i jednej najważniejszej rzeczy cię nie... Przeczytaj więcej...

Zwykłe spotkanie

Pewnego dnia, spotkałem się z koleżanką, u niej w domu. Takie, zwyczajne spotkanie dwojga "kumpli" ze szkoły. Siedzieliśmy u Dominiki rozmawiając o wszystkim i o niczym. Usiedliśmy w końcu przed komputerem. Dominika zeszła na chwilę na dół, a ja w tym czasie, w sumie przypadkiem, otworzyłem historię przeglądarki. Jak już była otwarta, to przescrollowałem ją minimalnie niżej, i co ujrzałem? Moja koleżanka lubi sobie obejrzeć porno. Dużo w nim lesbijek, stosunków oralnych... Przeczytaj więcej...

Obozowe szaleństwo

Wyjazdowe szaleństwo/ Opowieść, czy raczej historia, ponieważ wyjątkowo każde słowo opisane w niej jest prawdą, zaczyna się w autokarze wiozącym wesołych uczestników pewnego obozu wakacyjnego w pewne owiane dobrą, czy nawet złą, zależy od punktu widzenia, sławą miejsce. Nasz bohater, dla ułatwienia możemy nazwać go Kuba, wraz ze swoim znajomym zajął miejsce na tyle busa, oparł się wygodnie o czarne, pociągnięte skórą fotele, posiadające magiczną opcję odchylania się... Przeczytaj więcej...