Opowiadania erotyczne :: Przypadek Michała cz.XVIII

****

Jeszcze chyba nie umarłem, pomyślałem, wynurzając się z otchłani.

Nie kojarzyłem żadnych tuneli, świateł ani nobliwego starca z kluczami. Z drugiej strony skąd we mnie przeświadczenie, że trafię na piętro, a nie do piwnicy? Paranoja jakaś!
Do tego czułem bolesne pulsowanie pod czaszką. Równie mocno co zapach pościeli i miękkość poduszki. Spod uchylonych powiek docierał do mnie blask światła. Skoro zmysły działały to ich właściciel raczej nie był trupem?

Po chwili dotarł do mnie kobiecy głos. Sandra Novak prowadziła z kimś ożywioną rozmowę w języku angielskim. Zamknąłem oczy na wypadek, gdyby chciała do mnie zajrzeć i zacząłem nasłuchiwać.

- ... zupełnie się nie spodziewałam. To było przerażające. Myślałam, że mi zejdzie.

Amerykanka zamilkła, słuchając swojego rozmówcy.

- Harvey, nie nalegaj! Proszę cię, zostawmy chłopaka w spokoju, bo to się źle skończy. - Głos zdradzał, że była autentycznie wystraszona. - Jego dar jest inny. Silniejszy. Mózg Michała próbuje się bronić. Wiesz, ile antidotum musiałam użyć, żeby go z tego wydobyć? Istne szaleństwo, a i tak nie wiadomo czy mu nie szkodzimy trwale!

Znów zamilkła, a ja domyśliłem się, że rozmawia z szefem, profesorem Otisem, choć po zasłyszanym fragmencie zasadne byłoby nazwanie go doktorem Frankensteinem. Bez dwóch zdań ich konwersacja kręciła się wokół mojej skromnej osoby.

- Nie, nie i jeszcze raz nie! - Sandra była wyraźnie poirytowana. - Proszę cię! Żadnych takich, że tylko trzy, cztery zabiegi! To niebezpieczne!

Rozmowa amerykańskich naukowców coraz mniej mi się podobała. Gdybym nie był ciekaw dalszego ciągu, poderwałbym się z wyrka i wykrzyczał, żeby mnie w dupę pocałowali ze swoją terapią.

- Zbyt długo pracowałam na swoją pozycję, rozumiesz?! - Domyśliłem się, że Otis zaczął używać ostatecznych argumentów.

- ...

- Tak wiem, że to od ciebie zależy, ale...

- ...

- Jeśli tak stawiasz sprawę to nie mam wyjścia. - Sandra uległa szefowi. - Chcę jednak więcej kontroli nad projektem, pełnego dostępu do akt oraz możliwości korzystania z antidotum i próbek skondensowanych bez potrzeby uzyskania twojej zgody. Tylko pod takimi warunkami będę to kontynuować.

Nastał moment ciszy. Słyszałem ciche, miękkie stąpanie panny Novak po dywanie. Wyglądało na to, że nerwowo przechadzała się podczas rozmowy z przełożonym.

- Ok. To wciąż masz asystentkę, ale chcę, żeby to było jasne. To zadanie nie podoba mi się wcale.

Znów przyszła pora na przemowę Otisa. Sandra wykorzystała moment, by zerknąć przez drzwi w moją stronę. Widok ją chyba usatysfakcjonował, bo głowa Amerykanki szybko zniknęła za ścianą.

- Nowe dane na temat materiału skondensowanego? Jakie? - Panna Novak wydawała się zaskoczona. - No proszę, jak widzę też nie próżnujesz. Dobrze, wyślij mi to zaraz!

Zaraz potem rozległ się sygnał rozłączonej rozmowy.

- I pomyśleć, że kiedyś byłam nim zachwycona. - Usłyszałem ciche mrukniecie Sandry, skierowane w próżnię. Ciekawe, że w języku polskim. - Kutas!

Z trudem powstrzymałem śmiech.

Dźwięk przesuwanego krzesła i delikatnie klikanie w klawisze klawiatury podpowiedziały mi, że Amerykanka zasiadła przy laptopie.
Korciło mnie, żeby podnieść się, wykrzyczeć jej w twarz, że podsłuchałem ich rozmowę, ale uruchomiony kombinator w moim durnym łbie podpowiadał, żebym się wstrzymał. Leżałem więc jak kłoda, udając nieprzytomnego i czekając na rozwój wypadków.

Kiedy już pomyślałem, że to bez sensu usłyszałem, że się podnosi i zaczyna krzątać. Podeszła w końcu do mojego łóżka, obserwując przez dłuższy moment. Skupiłem całą siłę woli, żeby wyglądać na nieprzytomnego. Gdy się napatrzyła i upewniła co do mojego stanu, zajrzała jeszcze raz do gabinetu. Przez chwilę myślała nad czymś, a potem pokręciła głową i wzruszyła rękami. Po chwili zniknęła w dalszej części mieszkania. Po dźwięku lejącego się strumienia wody poznałem, że bierze prysznic.

Uniosłem się cicho z łóżka. Starając się nie oddychać i nie wydawać żadnych odgłosów zajrzałem do pokoju z biurkiem. Nie wiem na co liczyłem, ale instynkt mnie nie zawiódł. Sandra, choć była cywilną pracownicą armii amerykańskiej, znającą zapewne klauzule tajności zachowała się nierozważnie. Laptop asystentki Otisa stał otwarty na biurku, z materiałami które ostatnio przeglądała. Zerknąłem pospiesznie na monitor. Było tam coś o próbkach skondensowanych. Zdjęcie w rogu przedstawiało jak wyglądają. Od razu skojarzyłem, że widziałem coś takiego tuż przed tym, zanim dostałem igłą w łeb. Nie dałbym rady tego przeczytać, bo Otis wysłał kilka dobrych stron. Wpadłem jednak na pewien pomysł. Wróciłem w pobliże łóżka równie bezszelestnie jak wcześniej. Odnalazłem swój telefon i znów pokonałem ostrożnie trasę do biurka. Przewijając sprawnie cały przesłany przez Otisa materiał, dokładnie zrobiłem zdjęcia każdej stronie. Skończywszy, wrzuciłem na monitor stronę, na której go zastałem. Po raz ostatni przemierzyłem cicho odcinek do wyrka. Odłożyłem telefon, a potem ułożyłem się, przyjmując identyczną do wcześniejszej pozycję.

Doskonale to zgrałem w czasie, bo dosłownie trzy minuty później z łazienki wyszła panna Novak. Nieźle sobie chyba poradziłem, bo nic nie wzbudziło podejrzeń Amerykanki. Stwierdziwszy, że nic więcej nie osiągnę, poruszyłem się, dając do zrozumienia, że odzyskuje świadomość. W jednej chwili przy łóżku zmaterializowała się asystentka Otisa.

- Michał! No nareszcie, strasznie mnie wystraszyłeś - Wiedziała, że ma wspaniały uśmiech i użyła go, by mnie zdezorientować. - Na szczęście wszystko już dobrze.

- Dobrze!? - Żachnąłem się nerwowo, podrywając się i siadając na brzegu łóżka. - Myślałem, że odwijam kitę, a ty mówisz, że już jest dobrze?! Na szczęście?!

- Posłuchaj mnie...

- Nie! Masz cudowny uśmiech numer pięć, jesteś świetna i zgrabna ... - Nie wiem po co o tym wspominałem, ale wykąpana panna Novak prezentowała się rewelacyjnie. - ... ale, wszystkie te walory bledną wobec tego co przeżyłem. Nie chcę tego po raz drugi! Nie dam się więcej kłuć i tyle!

- Musisz Michał, musisz - odparła Sandra, z satysfakcją przyjmując moje uwagi odnośnie jej urody. - Jeśli się temu nie poddasz, konsekwencję są nie do przewidzenia, ale raczej na pewno zakończysz przedwcześnie swoje życie. Dużo przedwcześnie.

- Mam wrażenie, że nie jesteście tego pewni - oznajmiłem. - Jakoś coraz mniej wam wierzę.

- Po takim ataku masz prawo mieć wątpliwości. - Łagodnie przekonywała mnie rozmówczyni. - Rozumiem to, ale nie ma innej drogi.

- Hmm, ciekawe - westchnąłem sceptycznie.

- Przyznaję, że zaskoczyło mnie to co się stało. - Sandra zdobyła się na odrobinę szczerości. - Jednak następnym razem będzie inaczej. Wiem już co trzeba zrobić. Naprawdę.

- Sandra, mam dość tego eksperymentu - Twardo stałem na swoim stanowisku. Kryła się za tym zasłyszana przypadkiem rozmowa.

- Michał to jest mózg, więc dużo jest niewiadomych. Wiele jeszcze zostaje do jego poznania - Rozpoczęła wykład Amerykanka. - Zgadza się, że nie wiemy wszystkiego, ale jednak coraz więcej i naprawdę dajemy radę. Twój dar jest zaskakująco silny i inny, stąd ta niespodzianka. Jednak zauważ, że poradziłam sobie z kryzysem. I będę sobie radzić za każdym razem. Obiecuję.

- No nie wiem...

- Jeśli się temu nie poddasz nastąpi katastrofa - Piękne oczy Sandry sondowały moją twarz. - Proszę cię, współpracuj.

- Na pewno, na dziś mi wystarczy! - stwierdziłem zgodnie z prawdą. - Jeśli nie ma przeciwwskazań, żebym wrócił do domu, to teraz chcę właśnie tego. Chwilowo mam dość mózgów, igieł, darów i tego typu spraw...

- Ok, rozumiem, ale co dalej?

- Daj mi ochłonąć Sandra! - stwierdziłem podnosząc się do wyjścia. - Istnieje coś takiego jak telefony. Zdzwonimy się i... tyle mogę ci na dziś obiecać.

- Cóż, muszę to przyjąć, ale nie czekaj z tym zbyt długo.

- Jasne. Przecież czeka mnie apokalipsa i armageddon - Wywróciłem oczami, robiąc przy tym nieszczęśliwą minę. - Ewentualnie odwrotnie.

- Dobrze, że wraca ci humor, ale nie lekceważ problemu - Blado uśmiechnęła się panna Novak, gdy staliśmy przy drzwiach. - Przepraszam cię, za tą sytuację, ale w twojej głowie dzieje się coś wyjątkowego i.... ok, miało nie być tematu.

Asystentka Otisa poznała po mojej minie, że mam dość takich rozmów . Zreflektowała się, a zaraz potem mocno zrehabilitowała, składając na moim policzku pocałunek. Więcej niż pożegnalny i oficjalny. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że bardziej niż serdeczny. Nie przeżyłem takiego szoku jak wtedy, gdy wbiła mi igłę z tyłu głowy, ale było całkiem przyjemnie.

- To co mi zafundowałaś było straszne, więc może powtórzyłabyś tą terapię, skupiając się bardziej na moich ustach? - Zaproponowałem, uśmiechając się pod nosem. Szczerze powiem, że nie liczyłem na zbyt wiele.

Los bywa jednak przewrotny, a kobiety są wielką zagadką. Sandra nie rzuciła się na mnie, ale z błyskiem w oczach spełniła moje życzenie. Nie był to łapczywy, szalony pocałunek. Po prostu przytuliła się do moich ust wargami, trwając tak dobrą chwilę. Przestała, gdy podjąłem próbę włączenia do zabawy języka.

- Zadowolony? - Pogroziła mi palcem, uśmiechając się jednocześnie.

- Jakżeby nie! - oznajmiłem zauroczony, otwierając drzwi. - Na razie Sandra.

Na korytarzu dopadły mnie dylematy. Młoda Amerykanka była świetną młodą kobietą. Miała wszystko, abym chciał zastosować na niej swój dar. Ten medal miał jednak dwie strony, jak każdy inny zresztą. To cudowne stworzenie jednocześnie było asystentem doktora Otisa i traktowało mnie jak królika doświadczalnego. Ta rola mi nie odpowiadała, a przeżyty atak, czymkolwiek był wprowadził mnie w stan paniki.

Nienawidzę się bać! Nie chcę się bać!
Dlatego, muszę coś wymyślić. Zareagować na zaistniałą sytuację. Zdobyć przewagę nad Amerykanami.

****

Przez kilka kolejnych dni utwierdzałem się w przekonaniu, że po ingerencji Sandry mój dar się zmienił. Nie bardzo umiałem to ubrać w słowa, ale zintensyfikował się. Nabrał wyrazistości. Gdy go używałem, pojawiały się żywe, niemal namacalne projekcje. Taki, organiczny komiks. Prawie każdej nocy śniłem niegrzeczne, kosmate sny z moimi kochankami w rolach głównych. Budziłem się nakręcony, ze śladami erekcji na kroczu. To nie było coś, co mnie niepokoiło i było nie do zniesienia, ale chwilowo postanowiłem się ograniczać w używaniu swojej niespotykanej zdolności. Uznałem, że zanim się ogarnę z tymi nowościami, mogę trochę sfolgować.

Pod koniec tygodnia nowe sprawy wynikły w szkole.

Pierwszym co rzuciło mi się w oczy było to, że wróciła Anita Grześkowiak. Historia z Banasiem odcisnęła jednak na niej piętno. Wciąż była atrakcyjna, cudowna, jedyna w swoim rodzaju, ale przygasła. Wcześniej brylowała na szkolnym korytarzu niczym modelka na wybiegu. Roztaczała aurę wyjątkowości. Patrząc na nią miało się świadomość, że to piękna, pewna siebie i swoich atutów kobieta. Teraz, gdzieś to zanikło. Bolała mnie ta sytuacja, bo znałem prawdę. Jeszcze mocniej się zawziąłem. Za nic nie daruję Banasiowi tego co zrobił! Skurwiel musi odpokutować! Boleśnie, kurewsko boleśnie!

Na drugiej lekcji wypadał mojej klasie angielski, więc skorzystałem z okazji. Byłem pewien, że nie spotka się to ze zrozumieniem oraz entuzjazmem anglistki, ale korciło mnie i nie potrafiłem tego opanować. Po dzwonku kończącym lekcję, zapytałem nauczycielkę.

- Czy mogę chwilę z panią porozmawiać o poprawie ostatniej oceny?

Przygaszone spojrzenie Anity rozbłysło. Chciałbym powiedzieć, że feerią gorących, ciepłych tonów, ale tak nie było. Jedyne co udało mi się wypatrzeć, to było rozdrażnienie i złość. Niemniej jednak, na tak postawione pytanie nie mogła odpowiedzieć w zgodzie ze swoim obecnym stanem uczuć.

- Wolałabym kiedy indziej - oznajmiła belferka.

- Bardzo panią proszę. - Uzbroiłem głos w najbardziej miłe tony.

- Skoro musisz. - Nauczycielka poddała niechętnie.

Podszedłem do biurka i zacząłem rozmawiać na temat oceny z angielskiego. Rzeczywiście, przez ostatnie przygody nieco się opuściłem, ale czwórka z minusem nie była złą oceną. Zresztą, gówno mnie to obchodziło. Chodziło o stworzenie pozorów. Odczekałem, aż minęła dobra chwila po tym jak wyszedł ostatni uczeń z klasy i zmieniłem temat.

- Tak naprawdę chciałem zapytać czy u pani wszystko w porządku? - zapytałem z troską.

Ciemne cienie złości w oczach belferki jeszcze się pogłębiły.

- Prosiłam żebyś zapomniałam o tamtej sprawie! - odpowiedziała poirytowana. - Nie wracaj do niej, nie pytaj jak się mam, nie udawaj, że zależy ci na moim losie!

- Ale mi ...

- Nie! Naprawdę to jesteś zły, że to Banaś zrobił to co zrobił! - Głos Anity pełen był tłumionego wzburzenia i emocji. - Wolałbyś ty być na jego miejscu, prawda?! Dobrze ci było w tej szafie, gdy patrzyłeś sobie na całą akcję?!

- To nie tak.

- A jak?! Może w tym chorym łbie planujesz mały szantażyk?! - Belferka starając się nie przesadzać z mocą głosu, strzelała we mnie słowami. - Zrobi pani to i to, bo jak nie to powiem co widziałem, podoba cię to?

- Przymknie się pani czy nie?! - Wypaliłem. Szkoda mi jej było, ale wkurzyła mnie tym zachowaniem. - Co z panią?! Nie jestem aniołem, ale staram się nie być ostatnią świnią!

- Jasne...

- W dupie mam co tam sobie pani myśli! - Postanowiłem sobie nie żałować. - Martwiłem się szczerze i owszem, mam fantazje na pani temat, ale nigdy nie przyszedł mi do głowy gwałt! A tym było to co widziałem z szafy! I za żadną cholerę nie podobało mi się to wcale!

Anita spojrzała na mnie uważnie. Groźne, marsowe czoło nauczycielki wygładziło zaciekawienie.

- Ok, przesadziłam, ale nie będę cię przepraszać. - Poddała się belferka, zaskoczona gwałtownością mojej reakcji. - Miło mi, że się martwisz, ale to dla mnie mało komfortowa sytuacja sama w sobie, a to, że widziałeś tamto tym bardziej. Cała jestem wstydem, złością i bezsilnością, więc bardzo proszę wyjdź i zostaw mnie w spokoju.

- Jeśli jednak...

-Daj spokój z "jeśli"! Po prostu wyjdź!

Zrozumiałem przekaz. Cieszyło, że przynajmniej pozbyła się jadu w głosie. Odwinąłem się na pięcie, wychodząc szybko z klasy.

Na początku kolejnej przerwy dostałem sms-a od Bogny.

"Przyjdź do mojego gabinetu. Jak najszybciej."

Cóż, nie powiem, żeby mnie trochę nie zaskoczyła. Staraliśmy się unikać niedwuznacznych sytuacji w szkole, a tu takie wezwanie. Treść była jednak na tyle jasna, że posłusznie się dostosowałem. W drodze do gabinetu dyrektorki kombinowałem co powiedzieć sekretarce, ale okazało się to niepotrzebne, bo nie było jej przy swoim biurku. Zapukałem do drzwi szefowej szkoły.

- Co się stało? - Zaciekawiony zapytałem już w środku, czując, że Bogna niemal pożera mnie wzrokiem.

- Nie wiem co ty wyprawiasz mój drogi, ale to mnie trochę martwi - zaczęła dyrektora z figlarną miną.

- O czym ty mówisz? - Nie rozumiałem, o co jej chodzi.

- To, że łączy nas specyficzna więź to już fakt nieodwracalny - stwierdziła Bogna, poprawiając bluzkę przy dekolcie. - Nie powiem zresztą, żeby mi się to nie podobało. Nigdy nie robiłam tego z uczniem swojej szkoły. Nie myślałam nawet, że kiedykolwiek zrobię. Stało się. To było ode mnie silniejsze i, wybacz mi etyko nauczycielska, bawię się doskonale. Jednak to co dzieje się w ostatnich dniach, to już mnie lekko niepokoi, bo dostałam istnego szału na twoim punkcie. Organicznie ciebie potrzebuję i pragnę..., to jakieś chore. Czyste wariactwo!

- Bogna, ale ja nie robię nic takiego, żebyś miała się tak czuć. - Usprawiedliwiłem się, choć wiedziałem, że to nieprawda. Przypomniałem sobie co się działo z darem po zabiegu Sandry.

- Jeśli tak, to masz jakąś ukrytą moc, skarbie - oznajmiła dyrektorka. - Nawet teraz korci mnie, żeby oddać ci się w gabinecie, pomimo, że to by było głupie i ryzykowne. Najbezpieczniej będzie jak zaraz sobie pójdziesz.

- To po co tu przyszedłem?

- Chciałam tylko się upomnieć o swoje prawa. Musimy jak najszybciej się spotkać, bo eksploduję z żądzy, którą niestety tylko ty możesz ugasić - Znałem Bognę na tyle dobrze, że zaskoczył mnie rumieniec zawstydzenia na jej policzkach.

- Ok.. To się stanie szybciej niż podejrzewasz - odparłem, w duchu dziękując Chrobremu za klucz do mieszkania.

- Cieszę się, a teraz zmykaj, bo zaraz koniec przerwy, a poza tym mam urwanie głowy z nową pracownicą - Dyrektorka mrugnęła do mnie okiem.

- Jaką? - wyrwało mi się mimowolnie.

- Wyobraź sobie, że urząd miejski wynalazł mi nową panią psycholog. - Bogna zrobiła cierpiętniczą minę. - To jakaś protegowana radnego Banasia, ojca naszej gwiazdy Laury. Narzucili mi ją i teraz mam twardy orzech do zgryzienia. Papiery niby ma, ale czy to odpowiednia osoba nie wiem. Obawiam się, że przychodzi, żeby patrzeć mi na ręce. Banaś już od dłuższego czasu jakoś mocniej interesuje się działalnością szkoły.

- Ciekawa akcja. - Mruknąłem. Zaintrygowała mnie ta nowina. Czyżby miała coś wspólnego z relacjami radnego z nauczycielką angielskiego?

- Dla mnie mało to fajne, ale nie z takimi sprawami sobie radziłam. Zresztą ta paniusia pojawi się dopiero po świętach Bożego Narodzenia - stwierdziła dyrektorka i przesłała mi pocałunek na odległość. - Idź już, bo dostaję kręćka przy tobie.

Posłuchałem, choć przypomniał mi się nasz pierwszy raz. W tym gabinecie, na tym samym biurku przy którym teraz siedziała Bogna.

Zanim skończyły sie lekcje mój telefon rozgrzał się od wiadomości, przysłanych od niemal wszystkich moich kochanek. Każda przypominała o sobie, alarmując, że wariuję beze mnie. Zacząłem się martwić, bo przyjemności przyjemnościami, ale nie jestem cyborgiem. Mam swoje ograniczenia, a także tylko jedno zdrowie. Chwilowo odpowiedziałem dziewczynom cokolwiek, ale coraz mocniej zdawałem sobie sprawę, że będę potrzebował grafiku. Ewentualnie okiełznać dar, ale nie byłem pewny czy to akurat jest możliwe.

W drodze do domu natknąłem się na Spację. Stała pod drzewem, ewidentnie na mnie czekając.

- Cześć Enter. - Rzuciła na powitanie. Ciekaw byłem, czy zamierzała tak mówić do mnie już zawsze. - Mam coś dla ciebie.

- Cześć. Co takiego?

Odsunęła suwak małej kieszonki w kurtce i wyciągnęła pendrive'a. Podała go z łobuzerską miną.

- Prezent na samotne wieczory - oznajmiła. - Drobna sugestia. Do oglądania w samotności, a już na pewno nie przy rodzicach.

- Co tam jest?

- Mam ci zepsuć niespodziankę? - prychnęła Spacja. - Ok, jak chcesz. Powiem tylko, że główni, a zarazem jedyni zresztą bohaterowie tego filmu to pani Renatka oraz radny Banaś.

- Oni tam niby... ten teges? Poważnie?!

- Jeszcze jak "ten teges". - Zaśmiała się dziewczyna, ruszając spod drzewa. - Miłego oglądania.

- Spacja, a nie moglibyśmy razem obejrzeć tych cudów? - zapytałem.

- Ja już je widziałam - odparła dziewczyna, akcentując mocno każde słowo i patrząc na mnie z poirytowaniem. - Poza tym nie podoba mi się, że proponujesz mi wspólne oglądanie takiego syfu.

- Dlaczego?

- Wiem, że zabrzmi to głupio. Sama nie wierzę, w to co to zaraz powiem, ale jednak to zrobię, bo coś jest cholernie nie tak - Wyznała cicho, ale dobitnie. - Dziwnie się przy tobie czuję, a ostatnio to się jeszcze nasiliło. Zbyt wiele myślę na twój temat i totalnie mnie to wkurza.

- Ale w jaki sposób myślisz o mnie? I co w tym złego?

- To, że myślę o tobie w kategoriach... "ten teges", jak to miło określiłeś - Twarz Spacji pokryła się potężnym rumieńcem. Mówiła coraz szybciej. - Nie wiem skąd się to bierze, ale to nie czas na facetów w moim życiu, a do tego chodzi o ciebie. Ciężko cię nazwać mężczyzną. Wciąż chodzisz do liceum. a to ... co ja sobie myślę! Jesteś kosmicznie odległy od moich preferencji, a jednak czuję to co czuję. To jest gigantyczne nieporozumienie! Jedna, wielka pomyłka! Pomimo tego, że wierzę w technologię i jestem raczej umysłem ścisłym, poproszę cię o coś co wydaje mi się nieracjonalne do wytłumaczenia, ale nie darowałabym sobie jakbym tego nie zrobiła. Michał, jeśli masz w jakikolwiek sposób wpływ na to co się kotłuje w mojej głowie, to odpuść, bardzo proszę.

- Jak mógłbym mieć? - odpowiedziałem, przytłoczony słowami dziewczyny. Nie zamierzałem zdradzać się ze swoim darem.

- Wiem, że to głupie, ale musiałam to powiedzieć. - Spacja uciekała wzrokiem. - Mam wrażenie, że siedzisz mi w głowie, sterując moimi pragnieniami. Boże, nie wierzę, że mówię z tobą o tym. Ja pierdzielę, jaka ja porąbana jestem!

Nie dała mi powiedzieć czegokolwiek więcej. Wyminęła mnie, puszczając się biegiem w głąb ulicy i zostawiając mnie samego. Sumienie podpowiadało, daj dziewczynie spokój, ale pożądanie było silniejsze. Przez to byłem daleki od spełnienia prośby Spacji.

Koniecznie musiałem zapytać Chrobrego o jego relację z techno-czarodziejką. Na razie czekało mnie zapoznanie się z prezentem od niej. Uznałem, że najfajniej będzie obejrzeć go z Wiką w gniazdku udostępnionym mi przez Marcina. Zerkniemy, nakręcimy się trochę, a potem...

****

W mieszkaniu od Chrobrego zrobiło się gorąco zaraz po tym, gdy tylko zamknęły się drzwi za mną i Wiktorią.

Ledwie zrzuciliśmy z siebie wierzchnie ciuchy, blogerka przylgnęła do mnie, całując i szukając dłonią mojego krocza jednocześnie. Nie protestowałem, wiedząc, że mój dar ostatnio oszalał. Mój skromny harem był tykającą bombą. Jedynie zamiast prochu, w środku było całe mnóstwo szalonej żądzy.

Nasza niecierpliwość była ograniczeniem, ale uporaliśmy się z resztą ubrania jeszcze w przedpokoju. Atmosfera zgęstniała jeszcze bardziej. Wikę odwróconą do mnie tyłem oparłem o drzwi wejściowe, sięgając dłonią do krocza dziewczyny. Było ciepłe i wilgotne. Zlokalizowałem miękkie wargi sromowe i zacząłem pocierać po nich palcami. Blogerka jęknęła zachwycona.

- Michał, to istne wariactwo, ale jeszcze trochę, a przyszła bym do twojego domu i dała się zerżnąć na oczach domowników - wyznała cicho.

- Wiem, ale nic już nie mów - odparłem, zaciskając dwa palce na małym guziczku łechtaczki.

Poskutkowało. Wika zagryzła wargi i mocniej rozpłaszczyła się na drzwiach. Dałem trwać tej chwili, pieszcząc cipkę rękami. Blogerka wiła się, chłostana bezlitośnie dotykiem moich palców. W końcu nie wytrzymała, odwracając się do mnie przodem. Nie była to wygodna opcja, ale ugiąłem nogi w kolanach, zbliżając twarz do krocza partnerki. Udało mi się znaleźć optymalną pozycję. Językiem odszukałem cipkę, by móc potraktować ją porcją nowych pieszczot.
Dociskany do krocza przez Wiktorię skupiłem całą uwagę się na wilgotnej szparce. Pomimo niedogodności trwaliśmy w tej miłosnej figurze.

Nakręcony tak dynamicznym początkiem randki, czułem, że podniecenie szybko wzbiera. W przebłysku świadomości przypomniała sobie o mnie blogerka. Pomimo erotycznego zamroczenia przerwała naszą grę, szukając wzrokiem odpowiedniego miejsca na dalszy ciąg igraszek.
Pod ścianą stał spory taboret z miękką tapicerką służący zapewne przy zakładaniu butów. My znaleźliśmy dla niego nowe zastosowanie. Usiadłem na nim rozchylając nogi. Wika ułożyła się między nimi, chwytając w dłoń fiuta.

Dotyk dłoni dziewczyny na moim wiernym towarzyszu sprawił, że niewielki wszechświat przedpokoju zawirował. Pulsująca żądza wybuchła z większą mocą. Poddałem się temu, rozkoszując przyjemnością.
Wika szybko doprowadziła mnie do stanu maksymalnej twardości. Odsłoniła żołądź i włączyła do zabawy usta. Przesuwając miękkimi wargami po twardym trzonie poprowadziła mnie znajomym szlakiem niemal na sam szczyt. Próbowałem się bronić, by zakończyć sprawę inaczej, ale w głowie partnerki wyraźnie tkwił jakiś plan. Nie pozwoliła mi się uwolnić, a ja nie byłem na tyle zdeterminowany, by bardziej się starać.
Już po chwili kutas przytrzymywany pewnie przez Wiktorię wystrzelił salwą nasienia. Miłosne pociski uleciały w stronę twarzy dziewczyny, pokrywając ją perlistymi strużkami. Jęknąłem głucho z zadowolenia, patrząc mało przytomnie na kochankę.

- Mam wielką ochotę przejść dalej do rzeczy, ale może jednak najpierw obejrzyjmy tego pornosa - zaproponowała blogerka.

- Nie ma sprawy - westchnąłem. Potrzebowałem czasu, by dojść do stanu ponownej gotowości.

Na miękkich nogach, oboje opuściliśmy przedpokój i objęliśmy w posiadanie salon. Rolety w oknach były opuszczone, darowaliśmy więc sobie ubieranie.

Spacja rzeczywiście znała się na rzeczy. Film, który mi dostarczyła był świetnej jakości. Zarówno pod względem obrazu, jak i dźwięku. Nadzy, rozleniwieni akcją w przedpokoju, wtuliliśmy się w siebie na kanapie, z zaciekawieniem zerkając na ekran telewizora.

- Chcesz popcorn? - "Puściłem oczko" do towarzyszki.

- To jeszcze go nie masz?! Wyskocz na reklamach! - odpowiedziała z humorem, przytulając się do mnie.

Umilkliśmy jednak szybko, bo nakręcony materiał właśnie się rozpoczął.
Do gabinetu w którym samotnie siedziała Renata Nowaczek wszedł jej szef. Radny, kurwa jego mać, za przeproszeniem, stary zbok. Chwilę rozmawiali we dwoje o pierdołach, aż przeszli do spraw służbowych.

Banaś z wielkopańską miną rozwalił się na fotelu i zawzięcie tłumaczył swojej współpracownicy, dlaczego nie może zejść z ceny w przypadku mieszkań na jednym z jego osiedli. Pani Renata nieśmiało próbowała dotrzeć do szefa ze swoim przekazem. Trochę opuścimy, ale szybciej sprzedamy i wyrównamy sobie straty w innych opłatach. Banaś był jednak nieugięty i coraz bardziej nerwowy.

- Nie pieprz mi tu Reniu, jak mam sprzedawać! - żachnął się zniecierpliwiony uporem pracownicy. - Moje rybki, moje akwarium, więc ja decyduję, jasne?

- Jak słońce, szefie, ale...

- Żadnych "ale", bo się wkurwię i przestanę wierzyć w twoją lojalność. - Radny pogroził palcem kobiecie. - A takich pracowników się nie nagradza, prawda skarbie?

- Czy to by znaczyło, że znów zasłużyłam na pana hojność? - odpowiedziała pytaniem pani Nowaczek. Widząc minę szefa, zgadła, że trafiła w sedno. W jednej chwili zapomniała o niewygodnej rozmowie. Stopniała pod wpływem niedwuznacznego spojrzenia Banasia niczym sopel na plus trzydziestu stopniach Celsjusza

- A jakże - Przytaknął radny, wyciągając za pazuchy niedużo pudełko. W środku krył się elegancki i na moje oko dość drogi zegarek. Zaiste, wierną i lojalną musiała być pracownicą pani Renata. - I skończ z tym panem, gdy jesteśmy sam na sam!

- Jak sobie życzysz. - Zgodziła się pani Nowaczek, więżąc rozmówcę w dziękczynnych objęciach. Ewidentnie dążyła do pocałunku, ale radny przytomnie zachował rozsądek.

- Opanuj się! Jeszcze kto wejdzie i będzie sensacja! - Odsunął wylewną współpracownicę. Trzeba jednak przyznać, że niechętnie, a i tak przy tym poklepał ją po tyłku. - Podziękujesz za chwilkę - dodał, wskazując głową drugie drzwi.

Pani Renata w lot złapała o co chodzi szefowi. Z perspektywy widza, wyglądało na to, że był to pewien znany im schemat. Oboje wyszli z gabinetu i przez chwilę ekran był szary. Zaraz jednak ożył na nowo ukazując inne pomieszczenie, które jak łatwo się było domyślić, też mieściło się w tym samym budynku.

Gdy para znalazła się już w środku, pani Nowaczek przekręciła klucz w drzwiach, odwracając się do szefa. Banaś nie był fanem subtelnych gier wstępnych. Zrzucił z siebie płaszcz i marynarkę, poluźnił krawat pod szyją, po czym rozsiadł się na kanapie.

- Czeka mnie dzisiaj jeszcze trochę trudnych rozmów, więc dołóż starań, żebym wyszedł stąd z odpowiednim nastawieniem - Wymruczał. Nie ma to jak szef, który potrafi dodatkowo zmobilizować podwładnego.

Ta konkretna pracownica była idealnie zaprogramowana do potrzeb Banasia. Radny spod przymrużonych powiek obserwował co dla niego przygotowała na początek. A było na co popatrzeć! Pani Renata okazała się wdzięczną tancerką. Bujając biodrami, ściągnęła z siebie służbowy zestaw ciuchów, pozostając w samej bieliźnie. Biustonosz, który pozwalał piersiom cudownie wylewać się z koronek, kuse figi i seksowne pończochy tworzyły zabójczy zestaw.
Wróciło podniecenie. Wlepiając ślepia w ekran poczułem, że mój fiut budzi się do życia. Nie dziwiłem się, że okupujący kanapę Banaś nie mógł oderwać wzroku od zbliżającej się do niego podwładnej.

W chwili, gdy ponętną Renatę miał już na wyciągnięcie ręki, przyciągnął ją do siebie. Gładził i uciskał pośladki kobiety, aż przeszedł do soczystych klapsów. Skóra na tyłku pani Nowaczek zaczerwieniła się, ale jego właścicielce najwyraźniej nie przeszkadzała taka forma gry miłosnej.
Nakręcony Banaś chwycił brzeg fig i energicznie opuścił je w dół, odsłaniając pokryte ciemnym runem łono pani Reanty. Zaraz potem gwałtownie szarpnął stanikiem partnerki, rozrywając go na pół. Ta pozorowana brutalność sprawiała mu dużo przyjemności. Podniósł się wreszcie, rozpinając rozporek oraz pasek od spodni. Gdy się z tym uporał złapał pracownicę za szyję, pochylając ją do przodu. Obfite piersi zwisły ciężko, co pokusiło Banasia do tego by kilkakrotnie uderzyć w nie otwartą dłonią. Gdy już znudziło mu się podkreślanie swojej dominacji w ten sposób, pchnął podwładną w stronę niedużego stolika, pozwalając jej się o niego oprzeć. Wyeksponowany, duży zadek pani Nowaczek wypełnił na chwilę niemal cały ekran.

Banaś niecierpliwie, a przez to nieporadnie ściągnął slipy i ujął pewnie w dłoń kutasa. Poprowadził go ku zwieńczeniu ud, po czym pchnął potężnie. Jęk Renaty oznajmił, że trafił doskonale, a sztych był głęboki. Radny uczepił się bioder partnerki, zaczynając rżnąć ją w szybkim tempie. Sapał przy tym i charczał, ale wyraźnie było mu coraz lepiej. Współpracownica wtórowała mu piskliwym pojękiwaniem. Trwało to dobry moment, aż do czasu, gdy radnemu zachciało się odmiany. Chciał zakończyć zabawę w inny sposób.

- Kucnij! - warknął rozkazująco, a jego partnerka wykonała polecenie bez szemrania.

Pani Renata równie ochoczo przyjęła kutasa między wybujałe wargi. Zacisnęła jedną z dłoni na jajach szefa i pozwoliła mu pieprzyć się w usta. Banasiowi nie trzeba było wiele. Po kilku pchnięciach, znieruchomiał, wygiął plecy w łuk, pokonując ostatnie centymetry dzielące go od szczytu. W przebłysku inwencji uwolnił usta pani Renaty od członka, przytrzymując go nad cyckami kobiety. Spolegliwa podwładna zagarnęła grona swoich piersi i przycisnęła je do siebie. Uwolnione w tej samej chwili strużki nasienia wylały się na dorodne półkule, wypełniając szczelinę między nimi.

Na więcej pani Nowaczek liczyć nie mogła. Banaś nie był zainteresowany jej przyjemnością. Poklepał ją z zadowoleniem po tyłku.

- Drugiej takiej pracownicy już mieć nie będę - wydyszał komplement.

Renata przyjęła słowa szefa z uśmiechem, wyraźnie nimi zachwycona.

- Masz tu tego cudaka, co to go kazałem kupić dla ciebie? - zapytał radny, wciągając majtki i spodnie na dupsko.

- Oczywiście, przecież kazałeś mi mieć go zawsze pod ręką - odpowiedziała Renata Nowaczek, sięgając do małej szufladki w stoliku. Ku zaskoczeniu mojemu i Wiki wyciągnęła z niej złoty, stożkowaty korek analny i wręczyła go szefowi. Niewątpliwie Banaś lubił mieć władzę nad innymi i karmił się nią niczym ambrozją.

- Wypnij się, skarbie! - zarządził.

Podwładna po raz kolejny dała wyraz swojemu posłuszeństwu wobec szefa. Znów pochyliła się, rozchylając nieco nogi. Radny z błyskiem w oczach, chwycił uchwyt gadżetu i wsunął go między pośladki pani Renaty. Nie bawił się w subtelności tylko jednym ruchem wbił złotą zabawkę w tylną norkę pracownicy. Jeszcze raz klepnął ją w tyłek i zadowolony z siebie pozwolił sie jej wyprostować.

- Jadę na ważne spotkanie, ale wrócę najdalej za półtorej godziny - oznajmił. - Dopiero wtedy wyjmę to z ciebie. Co ty na to, Reniu?

- Wiesz, że nie potrafię ci niczego odmówić - odparła zarumieniona od miłosnych zmagań pani Nowaczek.

- Wiem. I to mnie kurewsko pociąga w tobie - mruknął zadowolony Banaś. - Ogarnij się moja droga, a ja muszę już lecieć.

Zniknął po chwili za drzwiami, a pani Renata została sama. Ciekaw byłem, czy zapowiadany powrót radnego doszedł do skutku i czy spełnił swoją obietnicę, ale nie dane mi było przekonać się o tym.

Film zniknął nagle z ekranu telewizora. Dopiero teraz dostrzegłem, że Wika ściska w ręku pilota.

- Nie jesteś ciekawa czy jest jakiś ciąg dalszy? - zapytałem, choć odpowiedź miałem wypisaną na twarzy dziewczyny.

- Teraz nie. Teraz jest nasz czas - oznajmiła blogerka, podnosząc się z kanapy. - Masz ochotę na coś nowego?

Przyznaję, że zaintrygowało mnie jej pytanie. Wiktoria zdecydowanie przyszła dziś na schadzkę z planem w głowie.

- Jest tu jakaś sypialnia? - spytała.

Nie odpowiedziałem tylko poprowadziłem ją do pokoju, w którym kilka dni temu odebrałem dziewictwo jej kuzynce.

- Jak miło - mruknęła pod nosem Wika i pchnęła mnie na łóżko. - Poczekaj chwilkę, skarbie!

Wyszła z sypialni, a ja byłem ciekaw co też wymyśliła. Nie kazała mi długo czekać. Szybko się przekonałem.
W dłoniach dziewczyny zmaterializowało się parę rzeczy, których widok sprawił, że zrobiło mi się gorąco. Kiwnąłem głową z uznaniem, więc Wika darowała sobie próżne gadanie.

Nie znam się zbyt dobrze na erotycznych gadżetach i kajdanki kojarzą mi się zawsze z metalowymi obręczami, ewentualnie przystrojonymi pretensjonalnymi ozdobami. Te, które teraz miała przy sobie Wiktoria były inne. Skórzane, z metalowymi ozdobnymi guzami i łańcuszkiem.

Szczęśliwie dla naszych nadchodzących chwil wezgłowie łóżka miało metalowe ozdoby, do których dało się przymocować kajdanki. Dałem się spętać partnerce, ale to nie było wszystko co dla mnie przygotowała. Gdy już oswoiłem się z więzami, sprawdzając ich wytrzymałość, skorzystała z jeszcze jednego materiału pomocniczego. Szeroki pasek jedwabiu otulił moją głowę, zasłaniając mi całkowicie oczy. Uwięziony i ślepy zdałem się na łaskę Wiktorii.

Nic nie widziałem, ale pozostałe zmysły pracowały. Czułem, że dzieje się coś nietypowego. Nie umiałem jeszcze tego nazwać, ale byłem coraz bliższy by to zrobić. Zanim jednak wykazałem się bystrością, dosięgła mnie przewrotność planu blogerki.

Poczułem poruszenie, a po chwili obecność partnerki na łóżku. Zaraz potem miękkie ciało dziewczyny otarło się o mnie, by ulokować się w okolicy mojego krocza. Coś mi się jednak nie zgadzało. Tylko co to mogło być?
Odpowiedź nadeszła w chwili, gdy na moim fiucie zacisnęła się kobieca dłoń. Miałem za sobą wiele miłosnych zabaw z Wiktorią, by od razu rozpoznać, że to nie była ona. Po wpływem pieszczoty ciężko było mi się skupić na myśleniu, którą z dziewczyn przyprowadziła blogerka. Nie pasowało mi to do żadnej.

Dopiero, gdy niespodziewana kochanka objęła kutasa ustami doznałem olśnienia.

- Paulina! - jęknąłem zachwycony i zaskoczony. Nie powinno jej być w Warszawie.

- Jesteś pewien? - usłyszałem szept Wiki koło ucha.

- Tak, jestem - odparłem z przekonaniem.

Na tym skończyła się cała konwersacja. Nie interesowało mnie w tej chwili, dlaczego Paulina nie jest pod Wrocławiem. Ważne, że była przy moim członku. Liżąc go i ssąc potęgowała moje podniecenie.
W sukurs przyszła jej kuzynka. Wiktoria usiadła obok mnie, całując namiętnie. Nasze języki poruszały się, odnajdując się co chwila. Jednocześnie opuszkami palców blogerka pocierała moje brodawki i sutki. Zupełnie odleciałem. Dwie cudowne dziewczyny pieściły mnie bez żadnych zahamowań, doprowadzając do euforii. Szarpnąłem rękami gotów coś z nimi zrobić, ale kajdanki doskonale spełniały swoją rolę. Nie mogłem odwzajemnić się dziewczynom, ale skoro tak sobie to wymyśliły. Nie pozostało mi nic innego jak pozwolić zaspokoić im moją żądzę.

Nagle pieszczoty ustały. Słyszałem jedynie ciche dźwięki, których nie mogłem pomylić z niczym innym. Westchnięcia i pojękiwania zdradziły mi, że partnerki zabawiają się razem. Pozostawiony sam sobie, z przysłoniętymi oczami czułem jednak dziwne podniecenie tą grą.

- Chcesz na nas popatrzeć? - usłyszałem pytanie Wiktorii.

Kurwa, chciałem jak cholera, ale może powinienem kontynuować tą grę.

- Chcę bardzo - Poddałem się szybko.

Opaska opadła z moich oczu. W pierwszej chwili musiałem przyzwyczaić wzrok do nowej sytuacji, ale na szczęście w pokoju panował półmrok. Dziewczyny zostawiły włączoną jedynie małą lampkę, którą ciepłym światłem lekko rozpraszała ciemność.

Gdy zerknąłem na drugą z partnerek, przekonałem się, że zmysły mnie nie zawiodły. Na łóżku, przy moich stopach siedziała Paulina, uśmiechając się promiennie.

- Witaj - szepnęła.

- Cześć, ale jak...

- Ciii... to potem, teraz to...

Wciąż skrępowany patrzyłem jak kontynuują swoje igraszki, włączając w nie moją osobę. Zmieniły pozycję, przysuwając się do mnie bliżej. Wikę miałem z lewej strony, a Paulinę z drugiej. Po dawnych animozjach nie było śladu. Dziewczyny zgodnie dzieliły się moim ciałem. Trwając ponad nim w pocałunku, jednocześnie pieściły dłońmi kutasa i jądra, uzupełniając się nawzajem. Ten widok rozgrzał mnie jeszcze bardziej. Żar palił mnie od środka i gdyby nie kajdanki rzuciłbym się natychmiast na kochanki. One nie miały chyba jednak w planach zbyt szybkiego uwolnienia mnie z więzów. Mogłem tylko płonąć od wewnątrz i obserwować, jak pieszczą siebie i mnie. Będąc, nie do końca biernym, ale jednak obserwatorem mogłem podziwiać ich nagie ciała prężące się podczas miłosnych zmagań. Widziałem jak ulegały coraz silniejszej gorączce uniesienia. Zaczerwienione policzki, rozchylone usta i zamglony wzrok wskazywały na to, że jest im cudownie.

Wika pierwsza uległa podnieceniu i skierowała na mnie więcej swojej uwagi. W pewnym momencie przytrzymała mocniej fiuta i sprawnie dosiadła mnie, nabijając się na niego. Zwrócona twarzą do mnie, poruszała biodrami, ujeżdżając mnie powoli.
Odpowiedziałem tym samym, doskonale odnajdując się we wnętrzu kochanki. W tym samym momencie za placami Wiki przysiadła na moich nogach Paulina. Objęła rękami kuzynkę, przykrywając jej piersi swoimi dłońmi. Emocje rozsadzały mnie od środka. Cudowny obrazek przed oczami, którego byłem częścią podziałał piorunująco. Znów szarpnąłem kajdankami, pragnąc dopaść do wspaniałych ciał partnerek.

Nic z tego. Pozostały niewzruszone.

Po dłuższej chwili kochanki zamieniły się rolami. Paulina radziła sobie w miłosnym tańcu równie dobrze, a Wiktoria nie żałowała jej pieszczot. Razem doprowadziliśmy niedawną świętoszkę na szczyt. Dziewczyna spod Wrocławia coraz przyspieszyła, jej ruchy stały się gwałtowniejsze, aż w końcu wygięta do tyłu wykonała ostatni ruch biodrami. Jęcząc głośno, przyjęła uderzenie orgazmu. Daliśmy jej chwilę na to szczęście, a potem ponownie na mojego fiuta nadziała się Wiktoria. Paulina chwilowo odpadła z gry, kontemplując wciąż rozkosz. Bez niej też poszło nam świetnie. Wiktorię, kilka chwil po kuzynce, spotkała ta sama przyjemność. Ekstaza szarpnęła ciałem blogerki, rozlewając się po nim z wielką mocą. Dziewczyna drżała w uniesieniu.

Nie mogłem pozostać nieczuły na takie harce.
Byłem naprawdę blisko kolejnego dziś orgazmu. Kochanki przemogły radosną niemoc i zległy tuż obok mnie. Chcąc, abym czym prędzej poczuł się wspaniale jak one, podały mojemu członkowi usta. Na przemian ssały go, kąsały i lizały. Nie byłem w stanie dłużej się powstrzymywać, choć chciałem by ta chwila trwała jak najdłużej. Niestety przebudzona bestia nie uznawała półśrodków. Sperma wylała się wątłym strumieniem, akurat w chwili, gdy pieściła mnie Paulina.
Powiem szczerze, że nie spodziewałbym się tego po tej dziewczynie, ale, gdy już erupcja ustała, podała usta do pocałunku kuzynce. Wiktoria bez oporów przyjęła od niej dar.

Ochłonąwszy lekko po przeżytej rozkoszy, zapytałem Paulinę z ciekawości.

- A ty czemu nie wróciłaś zgodnie z planem do domu?

- Przyczyny były dwie - wyjaśniła dziewczyna. - Po pierwsze, na tyle dobrze zaczęło nam być ze sobą z Wiką, że postanowiłyśmy dać sobie kilka dni więcej. A to sprzyjało drugiemu powodowi, dla którego wciąż jestem tutaj. Skoro zostałam dłużej to chciałam chociaż jeszcze raz być z tobą. Nie mogłam zapomnieć naszej pierwszej zabawy. Wika okazała się wyrozumiałą kuzynką i chętną do podzielenia się tobą. Jak widać nie brakuje też jej inwencji. Cudownie to wszystko obmyśliła, gdy tylko dałeś znać, że chcesz się z nią spotkać.

- Cudownie, bez dwóch zdań. - Zgodziłem się bez protestów. - Jednak mam małe pytanko. Jak szybko musicie wracać na chatę?

- Niezbyt szybko - odpowiedziała Wiktoria.

- W takim razie ta zabawa się jeszcze nie kończy - oznajmiłem. - Zgłodniałem, więc zamówimy jakieś żarełko, a potem postaramy się, aby wspomnienia Pauliny były jeszcze bogatsze i gorętsze.

- Ok.. - Uciszyły się moje kochanki.

- Na co macie ochotę, poza mną oczywiście? - Błysnąłem dowcipem.

Wiktoria chciała chińszczyznę, a Paulina po prostu pizzę. Zamówiłem jedno i drugie w ilościach takich, żebyśmy mogli się ewentualnie dzielić. Do tego jakieś napoje i czipsy na przekąskę. Za trzy kwadranse miał się pojawić dostawca.

Gdy skończyłem rozmowę przez telefon, usłyszałem radosne głosy dziewczyn dobiegające z łazienki. Zważywszy na naszą bliskość, bez oporów wszedłem do środka. Duża kabina prysznicowa pozwalała na fajne akcje. Wiktoria z Pauliną, chichocząc myły siebie nawzajem. Patrząc na to jak to robią, uznałem to za wczesną fazę gry wstępnej przed zapowiedzianą przeze mnie kolejną rundą miłosnych zmagań.

- Pozwolicie, że sobie popatrzę? - Pytając, przysiadłem na zamkniętym sedesie.

- Jest jeszcze miejsce, może dołączysz? - Wika mrugnęła do mnie łobuzersko.

Przyznam, że było to kuszące. Jednak odmówiłem. Nabrałem ochoty na patrzenie. Dziewczyny prezentowały się super razem. Poza tym, ktoś musiał pilnować czasu, gdy przyjedzie facet z jedzeniem.
Tymczasem syciłem wzrok widokiem nagich nimf wodnych. Nie było tu wprawdzie jeziora czy rzeki, ale prysznic też dawał radę. Skupiłem się na obserwacji.

Magiczna chwila wciąż trwała.

C.d.n. ...


40%
3655
Dodał Iks 29.10.2018 09:18
Zagłosuj

Komentarze (2)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.
Kojfa Super, już myślałam, że o mnie zapomniałeś!
14.11.2018 05:15
SZCZUpak27 MICHAŁ SUPER JAK ZAWSZE - CZEKAM NA DALSZE
29.10.2018 23:36

Podobne opowiadania

Wylewanie spermy cz. 4 Wera i jej matka

Wiązanie się z młodocianym kurwiszonem to nie jest dobre rozwiązanie. Chyba, że tylko potrzebna jest do ulżenia sobie, spuszczenia się i chwilowej zabawy, ale na pewno nie na dłuższy i bardziej zobowiązujący związek. Trafiłem w taką sytuację przez własną głupotę. Ja miałem 28 lat, a ona 18. Zakręciła mi w głowie, bo miała fajny tyłek i niezłe cycki. Niby osiemnastka, ale miała duże C i wiedziała, jak ich używać. Albo inaczej: szybko się wszystkiego uczyła. Normalne... Przeczytaj więcej...

ONE IX

Praktyki i czas wolny przebiegały spokojnie i pomyślnie, według ustalonego rytmu. Praca, spotkanie z Iloną, odpoczynek, praca... itd. Wyjechał na tydzień do filii Zakładów, nie wiadomo dlaczego przydzielili Jana do pracy w magazynie, choć nie żałował tego. Udało się zerżnąć duży tyłek pani Moniki, szefowej magazynu. Ale wrócił „na stare śmieci” z radością, wszak Ilonka ciągle czekała na niego i jego kutasa... Aż nadszedł ten wieczór. Bardzo późno wracali... Przeczytaj więcej...

Codzienność z A

Przez zasłonięte okno do pokoju wpada jedynie smuga jasnego światła. W półmroku podchodzę do łóżka, staram się zachować ciszę, by nie obudzić za wcześnie śpiącego chłopaka. Zwinięta kołdra okrywa mu stopy, jedną rękę ma pod głową, druga spoczywa na jego piersi. Ma na sobie jedynie ciemne bokserki, pod którymi rysyje się spora wypukłość. Uśmiecham się sama do siebie i szybko postanawiam się rozebrać. Granatowa koszula w momencie ląduje na panelach, zaraz dołączają... Przeczytaj więcej...